zachód słońca

zachód słońca

środa, 5 lipca 2023

Środa 13. Tygodnia Zwykłego

    A wtedy Bóg rzekł do Abrahama: "Niechaj ci się nie wydaje złe to, co Sara powiedziała o tym chłopcu i o twojej niewolnicy. Posłuchaj jej, gdyż tylko od Izaaka będzie nazwane twoje potomstwo. Z syna zaś tej niewolnicy uczynię również wielki naród, bo jest on twoim potomkiem (Rdz 21,12-13).

    Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby opuścił ich granice (Mt 8,34).


    Czytania, które daje nam dzisiaj Kościół, mówią o wychodzeniu z domu i o tym, co może się wydarzyć po drodze. Wyjście z domu jest zawsze ryzykowne. Ten, kto wychodzi, musi zmierzyć się z nieznanym, a to zawsze jest dla nas trudne. Wolimy trzymać się tego, co znane, miejsca, w którym czujemy się bezpiecznie.

    Czasami okoliczności życia wypychają nas z naszej strefy bezpieczeństwa i komfortu, z naszego domu. Tak było w przypadku Hagar i jej syna. Abraham został zmuszony, chociaż nie zwalnia go to z poczucia winy, do wyjścia z domu i porzucenia własnego dziecka. Zazdrość Sary, która chce zabezpieczyć przyszłość Izaaka, zapewnić mu status jedynego spadkobiercy, skazuje na wypędzenie Hagar i jej syna Izmaela.

    Można pomyśleć, że wspaniała okazja dla ludzi, okazja wspólnego życia, została w tym momencie utracona. Być może gdyby Hagar pozostała w domu Abrahama ze swoim synem, który dorastałby wraz z synem Sary, stosunki między Izraelitami a Arabami byłyby dziś inne. Być może, gdyż są to dwa bratnie narody.

    Ale jest to w pewien sposób polityczna fikcja. Prawda jest taka, że Hagar zostaje wypchnięta na pustynię. Sytuacja tragiczna, ale kiedy Bóg zamyka drzwi, otwiera okno. Na pustyni, gdzie spodziewała się śmierci, znajduje wodę, która pozwala przeżyć jej i jej dziecku. W drodze odnajduje nadzieję. Nieznane staje się przyjazne. Spotkała Boga życia tam, gdzie spodziewała się śmierci.

    Oczywiście, nie lubimy być wyrywani z naszego poczucia bezpieczeństwa. Gerazeńczycy również żyli spokojnie. Ich demony stanowiły problem, ale udało im się te demony zlokalizować i przykuć łańcuchami na cmentarzu. Żyli spokojnie.

    Nie mogli się spodziewać, że dla Jezusa człowiek, jego zdrowie i wolność, jest ważniejsze, niż wszystkie świnie w wiosce. Być może Gerazeńczycy chcieli uwolnić się do demonów - one ciągle zagrażały, chociaż były spętane na cmentarzu, ale nie za cenę utraty bogactwa, komfortu i bezpieczeństwa. Woleli cierpieć, jeśli cena za zdrowie była aż taka.

    To, co zrobił Jezus, nie mogło im się spodobać. Wyrzucili Go więc z kraju. Bezceremonialnie. Interesujące byłoby przeprowadzenie badania, w jakich obszarach naszego życia nie życzymy sobie interwencji Jezusa, ponieważ nawet doświadczając pewnej niewygody, wolimy jednak, by nikt nie ruszał jakiegoś miejsca.


1. Czy jest taka sytuacja w moim życiu, która budziła mój opór, a stała się błogosławieństwem? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz