Pewnego dnia Elizeusz poszedł do Szunem. Tam pewna zamożna kobieta zaprosiła go na posiłek. Otóż ta kobieta powiedziała do swojego męża: „Jestem przekonana, że ten człowiek, który do nas często przychodzi, jest świętym mężem Boga (2 Krl 4,8a-9).
Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie (Rz 6,11).
Kto was przyjmuje, mnie przyjmuje, a kto mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który mnie posłał (Mt 10,40).
Owa kobieta z Szunem wzbudza sympatię. Niezwykła intuicja albo Boże natchnienie. Dla nas jest jasne, że Elizeusz jest Bożym prorokiem, możemy patrzeć na jego działalność dzięki Biblii, wsłuchiwać się w jego przesłanie. Ale w tamtym czasie (zresztą jak w każdym czasie) nie brakowało fałszywych proroków, szarlatanów, ludzi, którzy udawali świętych i przemawiali rzekomo w imię Boga.
Elizeusz też został odrzucony przez znaczną część społeczeństwa, zwłaszcza przez władze polityczne i religijne swoich czasów. Tak zazwyczaj się dzieje, gdyż prorocy mają tendencję do nazywania rzeczy po imieniu i kwestionowania tego, co uznaje się za normalne, co zostało uświęcone tradycją – źle rozumianą – lub demaskują fałszywą świętość, za którą ukrywana jest zwykła interesowność.
Prorocy próbują postawić rzeczy na swoim miejscu, a ci, którym się dobrze powodzi, nie są zainteresowani jakąkolwiek zmianą. Tak działo się wówczas i dzieje się dzisiaj.
Szunemitka miała poukładane życie, dobrze się jej powodziło, była bogata, cieszyła się szacunkiem i miała z pewnością swoją pozycję w społeczeństwie. Było jednak coś w jej sercu, co skłoniło ją do zaproszenia pod swój dach człowieka ubogiego, którego słowa dla wielu były niewygodne i którego wielu postrzegało jako niewygodnego. Ona podejmuje działania, których jej środowisko nie akceptowało.
W naszym społeczeństwie, w naszym chrześcijańskim światku, podchodzimy do rzeczywistości inaczej niż ta kobieta. Troszczymy się o dobrą opinię, o to, co inni o nas pomyślą, zbyt mocno jesteśmy uzależnieni od środowiska, w którym żyjemy. Trzeba mieć mocną osobowość, aby być wolnym i krytycznym wobec tego, co pomyślą sobie nasi, kiedy idziemy pod prąd.
Nakładamy wiele filtrów i warunków wstępnych wobec każdego, kto kwestionuje nasze wybory i postawy, kto sprawia, że przestajemy się czuć komfortowo z powodu wymagań, jakie nam stawia. Najczęściej się od takiego człowieka odsuwamy, zachowując bezpieczny dystans, możemy go podziwiać, ale raczej go nie słuchamy, bo wskazuje nam problem lub zachęca do zmiany. To bardzo ludzkie – próbujemy chronić nasz spokój.
Czy jestem otwarty na
spotkanie i dialog z innymi? Jakie postawy muszę zmienić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz