Pytanie Jezusa jest dosadne, bezpośrednie. Tu nie ma dyplomacji.
Szabat, który w Bożym marzeniu był dniem wyzwolenia, odpoczynku, wspominania historii ludu cieszącego się Bożym błogosławieństwem, z powodu zatwardziałości ludzkiego serca stał się przytłaczającym i uciążliwym ciężarem; uciążliwym, bo został obstawiony tysiącem barier, nawet w czynieniu dobra człowiekowi.
Synagoga wypełniona ludźmi. Gdzieś pośród nich człowiek ze sparaliżowaną ręką. Faryzeusze śledzą Jezusa, chcą Go oskarżyć, a nie potrafią zobaczyć cierpiącego człowieka. Faryzejska postawa, która kult Boga potrafi wykorzystać jako wymówkę do odmowy pomocy cierpiącemu człowiekowi.
Jezus, jak zwykle, wszystko zmienia i doprowadza ich do wściekłości. On dostrzega człowieka, który potrzebuje pomocy, Jego serce wypełnia miłosierdzie i współczucie, a oczy przepełnione są bólem. Nie może być inaczej, jest Mężem boleści, który dźwiga nasze cierpienie i boleści.
Nie można rozdzielać dobra Boga i dobra człowieka. W obliczu cierpienia i bólu jedyną reakcją, ludzką i chrześcijańską, jest udzielenie pomocy. Jaki pożytek z religijności, która nie dostrzega człowieka, która nie idzie z pomocą?
1. Czy pamiętam, że krzyż obejmuje dwie relacje - z Bogiem i ludźmi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz