zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 3 września 2023

XXII Niedziela Zwykła

Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść, ujarzmiłeś mnie i przemogłeś (Jr 20,7a).

Proszę was zatem, bracia, abyście ze względu na miłosierdzie Boga, złożyli swoje ciała na ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, na czas waszej rozumnej służby (Rz 12,1).

Od tamtego czasu zaczął Jezus wyjaśniać swoim uczniom, że jest potrzebne, aby On udał się do Jerozolimy i doznał wielu cierpień… i aby przyjął śmierć, i aby trzeciego dnia zmartwychwstał (Mt 16,21).


     Dzisiejsza Ewangelia uzupełnia obraz Cezarei Filipowej, który zatrzymał nas tydzień temu. Warto te dwa fragmenty przeczytać razem. Gdy uczniowie, ustami Piotra, wyznali, że Jezus jest Mesjaszem, On rozpoczyna katechezę na temat tego, jak należy rozumieć osobę Bożego pomazańca. Katechezę, która staje się zapowiedzią Jego męki. 

    Ten obraz zderza się z oczekiwaniami i nadziejami uczniów, z obrazem Mesjasza, jaki mieli, Mesjasza triumfującego, pokonującego wrogów Izraela swoim potężnym ramieniem. Jezus mówi o zwycięstwie, ale zupełnie inaczej niż oczekiwali tego uczniowie – najpierw droga do Jerozolimy, cierpienie i śmierć. Triumf przyjdzie dopiero po całkowitej klęsce, poprzez zmartwychwstanie.

     Reakcja Piotra pokazuje jak bardzo wyobrażenie uczniów rozmija się z zapowiedzią Jezusa. To reakcja bardzo ludzka. To, co zaskakuje w tym obrazie, to reakcja Jezusa, który szatanem nazywa tego, którego właśnie ogłosił błogosławionym i któremu powierzył klucze królestwa niebieskiego

    Ten sam Piotr, który reprezentował nas w wyznaniu wiary, reprezentuje nas również w odrzuceniu krzyża. To pokazuje nam, że droga ucznia jest złożona, występują na niej różne sytuacje, są te radosne, pełne idealizmu, ale nie brakuje też tych naznaczonych kryzysem i wątpliwościami. 

     Potrafimy z pełnym przekonaniem wyznawać wiarę, korzystać z sakramentu pojednania i karmić się Eucharystią – w tym jesteśmy błogosławieni, ale nie jesteśmy w stanie sami zaakceptować krzyża, ograniczeń i cierpienia, które towarzyszy drodze, którą wybraliśmy, podążając za Jezusem. 

    Marzymy czasem o łatwiejszej i lżejszej drodze do zbawienia, drodze, na której Bóg objawiłby swoją moc i uwolnił nas od naszych problemów i trudności. Ale to jest pokusa, w którą łatwo wpadamy i w którą próbujemy wciągnąć Jezusa, przyjmując w ten sposób rolę kusiciela. 


Czy potrafię przyjmować własne ograniczenia, słabości, cierpienie? Jakie reakcje one we mnie rodzą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz