Kontynuujemy lekturę Ewangelii wg. św. Łukasza.
W czasach Jezusa, podobnie jak w wielu innych momentach ludzkich dziejów, istniało silne przekonanie, że coś się kończy lub musi się skończyć... Sytuacja okupacji rzymskiej stawała się nie do zniesienia. Izraelici oczekiwali wielkiej i widowiskowej interwencji Boga, który zaprowadziłby sprawiedliwość i naprawił sytuację. W tym celu posługiwano się językiem proroków, obfitującym w obrazy kataklizmów i zniszczeń oraz niebiańskich objawień... Mówiono o Dniu Pańskim, dniach sądu. Nie brakowało też tych, którzy próbowali wskazywać konkretne daty, wskazywali oznaki tych dni, powoływali się na prywatne objawienia. To wszystko rodziło strach, czasem nawrócenie...
Z drugiej strony młode wspólnoty chrześcijańskie łączyły te wszystkie wyobrażenia i oczekiwania z Jezusem Zmartwychwstałym. Oczekiwały Jego szybkiego powrotu jako Sędziego, który wypełni wszystkie zapowiedzi... Ale ta chwila się opóźniała, oczekiwania trwało dłużej, niż myśleli... A to rodziło u jednych zniechęcenie, a u drugich lenistwo - porzucanie codziennych obowiązków.
W takim właśnie kontekście Łukasz umieszcza słowa Jezusa, pokazując, że Dzień Syna Człowieczego, zbawienie, dokonują się w normalnych sprawach codziennego życia.
Przenosi uwagę ze zjawisk apokaliptycznych na odpowiedzialność i codzienne zaangażowanie i świadczenie o Jezusie, z oddawaniem (traceniem) własnego życia dla Ewangelii, by je znów odzyskać. Nie można czekać, aż sprawy rozwiążą się odgórnie, poprzez niebiańskie interwencje - one rozwiązują się w domu i w pracy, pośród codzienności.
Trzeba jednak uważać, żeby codzienność nie pochłonęła naszej uwagi tak bardzo, ż przestaniemy zauważać Boże znaki, które zapowiadają nowy czas. Jedzenie, kupowanie, życie rodzinne, praca to nasze normalne, codzienne zajęcia. Ale trzeba być świadomym, że istnieje koniec, który pozwala ustawiać wszystko we właściwej hierarchii, który przypomina, że jesteśmy tylko pielgrzymami.
Słowa Jezusa to nie groźba, która ma nas przestraszyć i odebrać radość życia. To zwrócenie uwagi, że sposób, w jaki wykonujemy nasze codzienne obowiązki, jak podchodzimy do naszego życia, czy jest ono ofiarowane dla innych, sprawi, że zostaniemy uznani za godnych Królestwa. Zabrani zostaną ci, którzy nie dadzą się złapać w pułapkę rzeczy czy oglądają się wstecz, jak żona Lota. Zbawienie dokonuje się dzisiaj, dlatego wymaga pełnego zaangażowania w teraźniejszość.
W jaki sposób przygotowuję się na życie wieczne?
"Z dóbr widzialnych nie zdolali poznać Tego, który jest..., urzeczeni ich pięknem...winni byli poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca, stworzył je bowiem Twórca piękności...".Mając szczęście obecnie przebywać w świecie Gaudiego, widać w każdym szczególe jego twórczości, jak zachwycał się tym, co Bóg stworzył: naturą, światłem, roślinnością. Jego dzieła przyciągają tłumy. Wiedział, że to Pan Bóg jest autorem tego co nas otacza i zachwyca. Wieże w Sagrada Familia mają wysokość 172,5 metry, ponieważ powiedział, że twór człowieka nie może przewyższać tego co Bóg stworzył, czyli sąsiadującego wzgórza Montjuic (173 m. npm). Jego dzieła budzą podziw. Taka refleksja dla mnie, czy odkrywając piekno w ludziach, otoczeniu, oprócz dziękczynienia i wdzięczności dla Boga, otaczam i odnoszę się z właściwą wrażliwością i odpowiedzialnością, aby tego nie zniszczyć.
OdpowiedzUsuń