Najcenniejszą rzeczą, jaką posiadał lud Izraela,, było przymierze z Bogiem. I chociaż byli małym ludem w porównaniu z innymi, czuli się potężni i w pewnym momencie zapragnęli zbudować dom dla swojego Boga. I On nie przeszkodził im w zbudowaniu Świątyni.
Z cegieł i kamienia, w pocie czoła, z trudem, Izrael zbudował w Jerozolimie świątynię. Z czasem stała się ona miejscem spotkań upamiętniających początek przymierza - Paschę. Wokół świątyni rozwijało się całe życie Jerozolimy: kapłani, ludzie, ofiary, handel. Jak we wszystkim, co ludzkie, szybko pojawiła się dwuznaczność: Świątynia była miejscem spotkania z Bogiem, ale była też miejscem prywatnych interesów i intryg, które nic z Bogiem nie miały wspólnego.
Jezus przychodzi i wskazuje, że miejscem uprzywilejowanym dla Boga jest ludzkie serce, stąd czcić można Go tylko w duchu i prawdzie, powywracał stoły tych, którzy religię potraktowali instrumentalnie, zapychając pieniędzmi kieszenie. I zapowiedział upadek tego miejsca...
Dla włodarzy świątyni postępowanie Jezusa było na tyle poważnym zagrożeniem, że postanowili się Go pozbyć. Zapowiedź Jezusa powoli się spełniała. Świątynia została zniszczona, została ściana płaczu.
Jednocześnie rozpoczął się czas wznoszenia nowej świątyni. Z żywych kamieni, nie z cegieł. Gdziekolwiek znajdują się wierzący, stają się żywymi kamieniami, uobecnieniem Boga. Tworzą nową świątynię - wspólnotę powołanych. Kościół jest obecny wszędzie tam, gdzie jest serce oddane Jezusowi, gdzie głosi się Dobrą Nowinę, gdzie człowiek potrafi ofiarować siebie.
Tym, co najlepsze w Kościele, to nie jakość kamieni i wotywnych ofiar, ale ludzie, żywe kamienie świątyni , gdzie głową jest Chrystus, a każdy z nas jest małą komórką, bez której ciało nie byłoby takie samo.
Jak traktuję swoją obecność w Kościele?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz