Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno
pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli
obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto
nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by
chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa
(J 12, 24-25).
Każdy z nas ma
swoją osobistą historię i nie ma dwóch jednakowych. Ale bez względu na to, jaka
jest ta historia, w każdej można zobaczyć, Jak działa w niej Bóg, jeżeli
pozwalamy mu działać. Różnimy się, każdy z nas wędruje własną ścieżką. Ktoś
może mówić, że jego droga była prosta, wszystko było mu dane: szczęśliwe
dzieciństwo, dobra szkoła, dobry życiowy start. A ktoś inny powie, że jego
życie to ciągłe zmaganie się z przeciwnościami losu, wiatr zawsze wiał w oczy. Okoliczności
życiowe, w których przychodzi nam wzrastać i rozwijać się, mają wpływ na
kształt naszego życia. Ale bez względu na to, jaka jest nasza historia,
jesteśmy zaproszeni do wydania owoców.
Warunkiem
owocowania jest nasza zgoda na obumieranie. Bez tej zgody żadne ziarno nie
zaowocuje, bez względu na to jaki drzemie w nim potencjał. Okoliczności
zewnętrzne mogą sprzyjać, a ziarno nie przyniesie owocu.
Zgodzić się na
obumieranie, to zgodzić się na to, że w moje życie wpisana jest także porażka,
niepowodzenie czy śmierć. Trzeba umieć zaakceptować stratę. Zgodzić się na
własne ograniczenia i deficyty. Przebaczać, chociaż urazy bolą. Ziarno, które
nie obumrze, pozostanie bezowocne.
Dotknięcie
Ducha Świętego, jak dotknięcie ziarna wrzuconego w ziemię przez wodę, sprawia,
że możemy owocować. Bez tego dotknięcia najlepiej wyposażone ziarno uschnie w
ziemi i rozsypie się w proch. Samo z siebie nie da rady. Obumierać dla życia to
zgodzić się na to dotknięcie Ducha Świętego, zgodzić się na łaskę.
Takie
było życie świętego Wojciecha. Po ludzku pełen różnych ograniczeń, w
nieprzychylnym środowisku, można powiedzieć wrogim, dzięki dotknięciu Bożej
łaski przynosi owoc. Po ludzku przegrane życie, staje się życiem bogatym w owoce.
To był proces, przez które święty Wojciech musiał przejść poszukując
najlepszego sposobu bycia świadkiem Chrystusa. Od wielkich aspiracji i
biskupiej stolicy po zamknięcie w klasztornej celi, od spokoju klasztornego
życia po wyprawę w nieznane, do kraju pogan i męczeńską śmierć.
Co to dla mnie znaczy: umierać dla siebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz