Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5,37).
Słowo zatrzymuje nas przy powołaniu Elizeusza, które dokonuje się za pośrednictwem Eliasza. Każde powołanie ma w sobie szczególną nutę, ale wszystkie mają coś wspólnego: zawsze są zaproszeniem kierowanym przez Boga do człowieka.
Kiedy człowiek uświadamia sobie, że to Bóg wzywa, możemy niemal powiedzieć, że nie ma niemal wyboru, jak przyjąć to zaproszenie. Czy można odmówić Bogu, naszemu Ojcu, który kocha, który chce naszego dobra? Tak właśnie rozumiał to Elizeusz, porzucając swoją pracę i rodzinę i podejmując zaproszenie, które spadło na niego poprzez płaszcz Eliasza. Ale wiemy także, że człowiek ma władzę, by odpowiedzieć Bogu nie i odrzucić Jego zaproszenie...
Gdybyśmy jako uczniowie prawdziwie żyli Ewangelią, wystarczyłoby tak lub nie. Kiedy coś potwierdzamy, kiedy mówimy tak lub kiedy chcemy czemuś zaprzeczyć, mówiąc nie, nasze słowo jest wystarczające. Niejednokrotnie traciliśmy jednak i tracimy w Kościele prostotę Ewangelii. A wszystko dlatego, że nie zawsze tak oznacza w naszym życiu tak, a nie nie zawsze oznacza nie. Stąd instytucja przysięgi, która nie tyle służy temu, kto ją składa, co bardziej temu, wobec kogo jest składana. Przysięga staje się swoistą gwarancją naszego tak lub nie. Ale jeżeli dla kogoś zwykłe tak nie ma znaczenia, nie żyje w prawdzie, to pewnie nie będzie miał również trudności z łamaniem przysięgi. A wówczas świadkowie danego słowa mogą lub sumienie mogą wpłynąć na dotrzymanie słowa...
Czy przywiązuję uwagę do podejmowanych zobowiązań i wypowiadanych słów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz