W drodze do Jerozolimy pojawia się ostrzeżenie. Herod chce Go zabić. Faryzeusze zachęcają, by trzymał się z daleka, co wydaje się rozsądnym rozwiązaniem.
Jezus odpowiada jednak zdecydowanie, odważnie, a nawet posuwa się do prowokacji. Wobec zagrożenia życia Jezus podkreśla to, co to życie podtrzymuje, co czyni Go wewnętrznie silnym i pozwala Mu przeżywać to wszystko nie jako coś, co paraliżuje, ale jako coś, co istnieje, jest realne, ale nie może przeszkodzić Mu w przeżywaniu tego, co naprawdę ważne, ważniejsze niż własne życie - wierność woli Ojca.
I jest faktem, że na horyzoncie życia Jezusa jest Życie pisane wielką literą, które nadaje właściwe miejsce i sens wszystkiemu - także śmierci.
Jezus nie łudzi się, zna los tych, którzy zdobyli się na odwagę wierności Bogu i kwestionują to wszystko, co narusza Bożą sprawiedliwość. Tym co Go boli, nie jest Jego los, ale niezdolność świętego miasta Jeruzalem do przyjęcia Słowa Zbawienia. Zamknięcie, które doprowadzi do ruiny Jeruzalem.
To doświadczenie poczucia zagrożenia znamy wszyscy. Czasem ma ono realne podstawy, czasem nie, ale pojawia się w naszym życiu. Różnie reagujemy: lękiem, złością, agresją, wstydem. Uciekamy, zamykamy się, odpowiadamy przemocą.
Ostatnie słowo należy jednak do nadziei. To nie ruiny świętego miasta są ostateczną odpowiedzią, lecz światło nadziei, które możemy głosić: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie.
Kto lub co wypełnia mnie lękiem? Czy potrafię wówczas zaufać Bogu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz