Ten brak zrozumienia uczniów jest uderzające. Są to ludzie, którzy wszystko zostawili, aby pójść za Nim, którzy każdego dnia idą ze swoim Mistrzem, z którym dzielą życie – i nic nie rozumieją.
Jezus nauczał tylko swoich uczniów – mówi św. Marek. Przekazywał im coś, co mieli zachować, co mieli sobie przyswoić. I jak to się czasem zdarza uczniom, nie rozumieli. To jest coś normalnego, że ktoś się stara, podejmuje wysiłek, ale mimo swoich dobrych chęci, nie potrafi czegoś zrozumieć. Problemem nie jest to, że Go nie rozumieli – problem polega na tym, że nie mają odwagi zapytać. Jakby to, co mówi Mistrz, zupełnie ich nie interesowało.
Zawsze z niepokojem patrzę na uczniów w klasie, którzy grzecznie potakują głowami, kiedy pada pytanie, czy wszystko rozumieją…
Uczniowie nie rozumieli. To stwierdzenie świętego Marka oznacza znacznie więcej – nie chcieli zrozumieć. Los, jaki zapowiada Jezus, jest niezgodny z religijnością, w której zostali wychowani i nie odpowiada ich oczekiwaniom. Trudno im przyjąć taki obraz, że Bóg godzi się na wydanie swojego wybrańca w ręce złoczyńców.
Nie jesteśmy daleko od sposobu myślenia uczniów. I my stawiamy sobie takie pytania: jak Bóg może godzić się na cierpienie niewinnych, dobrych, sprawiedliwych, swoich naśladowców… Jak można twierdzić, że Bóg jest Sprawiedliwy? Nie dziwi, że uczniowie, słysząc zapowiedź męki Mistrza i to po raz drugi, nie przyjmują jej do wiadomości. Wycofują się do swoich własnych spraw, swoich interesów, swoich oczekiwań, a może roszczeń.
W Kafarnaum Jezus usiadł – przyjął postawę rabina, mistrza, który ma udzielić ważnej lekcji. I wypowiada słowa: Jeżeli któryś chce być pierwszy, będzie ostatni wśród wszystkich i sługą wszystkich. Ten, kto zajmuje pierwsze miejsce, musi odrzucić wszelkie pretensje, roszczenia, marzenia za wielkością. Kościół nie jest trampoliną do osiągnięcia prestiżu i znaczenia, wyróżniania się i władzy nad innymi. I cały problem polega na tym, że my wciąż tego nie rozumiemy.
Nikt z nas nie jest wolny od wewnętrznej walki, która jest podsycana przez nieuporządkowane namiętności. Tego też doświadczali apostołowie. Ambicja każe im kłócić się o znaczenie, pierwsze miejsca, władzę. Wciąż słyszymy: aby być kimś w życiu, musisz odnieść sukces, musisz sięgnąć po wyższe stanowisko, musisz mieć władzę – wtedy będziesz szczęśliwy. Jezus zaprasza nas do zmiany takiego myślenia. Nie mówi, by unikać stanowisk, ale zachęca do oczyszczenia motywacji. Pierwsze miejsca nie są po to, by się wywyższać nad innych, ale by szukać ich dobra i im służyć. Będziesz szczęśliwy, kiedy zrozumiesz, że twoje dobro polega na szukaniu dobra innych.
Trzeba uniżyć się do poziomu dziecka – wtedy może zrozumiemy dzisiejszą Ewangelię.
1. Czy nie ma we mnie takich "duchowych" pragnień, które zasłaniają mi Boga?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz