Przy pewnej okazji Jezus powiedział, że nie ma nic ukrytego, co by nie zostało ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie zostało odkryte. O tym mówią nam między innymi dzisiejsze czytania.
W czasach Jezusa, podobnie jak dzisiaj, wiele uwagi poświęcamy temu, co zewnętrzne, pewnym pozorom, aby pokazać się ludziom z jak najlepszej strony. Dlatego często zakładamy maski, aby ukryć to, kim naprawdę jesteśmy. Być może zakładamy te maski, kiedy wychodzimy do pracy, kiedy spotykamy się z przyjaciółmi, nawet kiedy przychodzimy do kościoła, by uczestniczyć w Eucharystii – i nie chodzi mi wcale o te maski, które wymusiła pandemia…
Udajemy kogoś, kim nie jesteśmy. Maska to nic innego jak oszustwo. A kiedy wracamy do domu, zdejmujemy maskę i znów jesteśmy sobą. Ale wcześniej czy później zostaje to odkryte.
Wszyscy znamy osoby, które dbają o pozory, o to, by dobrze wypaść, które bardzo się starają, by nie dać poznać swojego fałszu. I nie chodzi tu tylko o polityków czy osoby publiczne, które podlegają tej pokusie maskowania swojego prawdziwego oblicza – my też jesteśmy na to narażeni.
Jezus wiedział, że to była normalna praktyka wśród prominentnych ludzi Jego czasów, obejmowała zarówno świat polityki, społecznych relacji oraz religii. I nie chciał, aby Jego uczniowie podążali taką drogą fałszu. Chciał, by rzeczywiście byli dobrymi, a nie tylko udawali dobrych, by byli miłosiernymi i mądrymi, a nie sprawiali tylko takie wrażenie.
W Bożym Królestwie pozory są bezwartościowe, bez względu na to, jak bardzo będą wyszukane te wszystkie maski, które staramy się ubierać, aby lepiej wyglądać.
Jezus widzi również, że niektórzy z Jego uczniów, zamiast dojrzewać wewnętrznie, korygować swoje wady, swój egoizm i inne duchowe niedociągnięcia, woleli obwiniać innych za swoje wady. I w związku z tym daje nam wskazanie, byśmy najpierw zadbali o usunięcie belek z własnych oczu i serc, bo one przeszkadzają dobrze widzieć. Dopiero wówczas, z czystym sercem i spojrzeniem, będziemy mogli pomagać innym i prowadzić ich po drogach Królestwa.
Ewangelii nie można udawać, trzeba nią żyć. Zachowywanie pozorów nie otwiera drzwi Królestwa. Pozory mogą dawać jedynie chwilowe poczucie szczęścia. W dłuższej perspektywie rodzą smutek i frustrację. Potrzeba troski o wnętrze, o serce, trzeba usuwać z niego wszystko, co oddala nas od Boga.
1. Czy dbam o własne duchowe życie i ciągłą pracę nad swoimi wadami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz