Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy (Łk 24,13).
W Dziejach Apostolskich będziemy mogli oglądać życie pierwszego Kościoła, który musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości - bez fizycznej obecności Jezusa. Uczniowie są wyznawcami Jezusa, ale nadal są Żydami. Dlatego naturalnym miejscem modlitewnego spotkania jest świątynia.
To właśnie w tym środowisku ma miejsce pierwszy cud dokonany przez Piotra. Cud dokonuje się w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka. Kaleka otrzymuje znacznie więcej niż prosił. Prosił o jałmużnę, otrzymał zdrowie. Cud jest punktem, ale rozpoczyna głoszenie prawdy o Chrystusie Zmartwychwstałym.
Emaus. Uczniowie idą ku małej wiosce, oddalonej ok. 11 kilometrów od Jerozolimy. smutni i zrozpaczeni. Myśmy się spodziewali... Ale już się nie spodziewamy... Mieliśmy nadzieję, ale została ukrzyżowana. Kochaliśmy Go, ale Jego już nie ma. Wycofują się z tej przygody, której na imię Jezus. Trzeba stawić czoło nowej rzeczywistości - bez Niego.
I to spotkanie w drodze z wędrowcem, które pozwala im wypowiedzieć ból i rozczarowanie, stracone nadzieję i lęk. I ten moment, kiedy otworzyły się im oczy, kiedy rozpoznają Go przy łamaniu chleba.
Emaus - konkretny punkt geograficzny w drodze uczniów, ale także coś znacznie większego, bardziej wartościowego i odkrywczego. Każdy z nas ma takie swoje osobiste Emaus, ku któremu mniej lub bardziej świadomie wszyscy zmierzamy, z naszymi rozczarowaniem, zwątpieniem, bólem czy lękiem. Jesteśmy w drodze do naszego Emaus, a jeśli potrafimy patrzeć i słuchać, rozpoznamy tego samego, jedynego Wędrowca, który przyjmuje zaproszenie do stołu naszych rozczarowań, by przywracać nam nadzieję. To On potrafi sprawić, że nawet jeśli jest już noc, wracamy z radością do wspólnoty, by dzielić się radością.
1. Czy zapraszam Jezusa do swojego życia w chwilach zwątpienia i rozczarowania?
Cóż za piękny, pełen nadziei obraz!
OdpowiedzUsuńJezus- jedyny Wędrowiec przy stole moich rozczarowań. zaprosiłam GO do tego stołu. Jestem z nim. Rozmawiamy o moich rozczarowaniach, zwątpieniach, bólach...Nikt nie da mi takiej uwagi, takiej nadziei, takiej miłość jak ON- Jedyna Największa Prawdziwa Miłość-Jezus Zmartwychwstały.
Dziękuję Ojcze Edwardzie.
Liturgia dzisiejsza i wczorajsza, jest wzruszająca, pełna nadziei. Wczoraj Jezus otarł łzy Marii Magdalenie, jej tęsknotę, ból utraty ukoił Swoją obecnością. Dzisiaj towarzyszy uczniom, o których jak piszesz ojcze są przepełnieni bólem, rozczarowaniem, utratą nadziei i lękiem. Żadne z tych uczuć nie jest mi obce. Największą trudnością jest dla mnie rozpoznanie Jego miłości i obecności; czasami wędruję dniami, nieraz latami z daną sytuacją, by rozpoznać, że On idzie ze Mną. Moje doświadczenie sprzed nastu dni, kiedy doznałam pewnego zawodu i nie mogłam zrozumieć dlaczego tak się dzieje, 3 dni "wędrowałam" zbuntowana, użalałam się. Poszukiwanie Jego obecności w modlitwie, słowie i zaufanie Jemu ukoiło ból.
OdpowiedzUsuńTa scena z Ewangelii, wzbudziła moją wdzięczność za towarzystwo osób w drodze, za tych, którzy potrafili wysłuchać, wyjaśnić, poradzić, przynieść pocieszenie, ukazali mi Jezusa. Choć fajnie jest mieć towarzysza lub być towarzyszem dla innych, to prawdziwy pokój, wypełnienie wszystkich moich pragnień, oczekiwań znajduję w Jezusie. Wdzięczna jestem Tobie ojcze Edwardzie za wyjaśnianie Pisma, dzielenie się swoją wiarą.