Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12,24).
Jest takie ziarno, które zaraz po zebraniu mielone jest na mąkę i daje chleb, To ziarno, które umiera, aby stawać się pachnącym codziennym chlebem, który daje siły i życie.
Ale część ziarna z każdego zbioru zachowuje się w innym celu - nie zostaje zmielone i przeznaczone na chleb, lecz na kolejny zasiew. Ziarno nie daje natychmiastowego owocu, nie pozwala się od razu cieszyć się zapachem i smakiem świeżego chleba. Ale czy jego znaczenie jest mniejsze, niż tego, które od razu staje się chlebem?
W życiu apostolskim można spotkać wybitnych kaznodziejów, którzy swoim słowem potrafią przyciągać wielu, skłaniać do nawrócenia.
Święty Wojciech, nie należał do tych, których działalność przynosiła natychmiastowe efekty. Dlatego w ludzkim spojrzeniu jego życie może się wydawać jednym pasmem niepowodzeń i nieszczęść.
Miał być rycerzem, ale choroba pokrzyżowała plany rodziców. Jako dziecko umierał i został ofiarowany Bogu. Odzyskał zdrowie i rozpoczął przygotowania do życia kapłańskiego. Kiedy został biskupem, miał jedynie 26 lat i w sposób radykalny podjął wyzwania Ewangelii, pragnąc być przykładem dla grzesznego miasta. Dwukrotnie musiał uciekać z miasta, któremu życzył dobra i dla którego pracował. Niezrozumiany i niechciany.
A później wyprawa do pogan. Przeganiany przez tych, do których poszedł ze Słowem Ewangelii. A wreszcie zabity w głuszy, po ludzku bezowocnie. Ziarno, które obumarło. Plon wydało w kolejnych pokoleniach.
Święty Wojciech, biskup i męczennik. Na jego śmierci, śmierci dla Chrystusa, rodzi się zasiew Kościoła. Za życia wypędzany z własnego kraju, nieprzyjęty przez tych, którym chciał głosić miłość, jest otaczany czcią pośród trzech narodów: w Czechach, na Węgrzech i w Polsce. Ziarno, które wydało błogosławione owoce. Pozorne nieudane życie wciąż jest fundamentem polskiego Kościoła.
1. Czy potrafię zaakceptować, że niektóre owoce mojego życia wiarą wymagają czasu?
Próbuję sobie wyobrazić jak wielkie i niepojęte zaufanie przepełniało serce św Wojciecha w godzinie śmierci, gdy po trudach pracy nie widział owoców.Jak bardzo musiał ufać że to wszystko ma i miało sens. Jeśli dobrze pamiętam, to św. Józef Kalasancjusz, gdy odchodził z tego świata widział swoje dzieło życia w ruinie. Siostra Faustyna nie wiem czy się spodziewała, że dzieło do którego Pan ją powołał będzie po jej śmierci owocowało na całym świecie. Cytat z liturgii trochę w innym z kontekście , ale coś w nim pasuje, gdy Jezus mówi nie wasza sprawa znać miejsce i czas. Zakładając że Jezus to ogrodnik, a owoce cieszą ogrodnika i tych co z nich korzystają, to my będąc poddani Jego pielęgnującym zabiegom możemy ufać.
OdpowiedzUsuń