Wiele mówi się dzisiaj o inkulturacji, o głoszeniu Ewangelii w sposób właściwy dla danego środowiska. Pierwszym nauczycielem może być św. Paweł i inni apostołowie, którzy potrafili dostosować przekaz do środowiska.
Kiedy Paweł przemawiał do Żydów, odwoływał się do Starego Testamentu, Bożych obietnic, których spełnienie dokonało się w Jezusie Chrystusie. Na Aeropagu odwołuje się do doświadczenia Greków, ich kultury i wiary, czci oddawanej nieznanemu Bogu. Paweł ogłasza im Boga, którego oni czczą i nie znają, Boga, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, Stwórcy świata.
Kiedy zaczyna mówić o zmartwychwstaniu, wywołuje zdumienie i odrzucenie. Dla Greków była to utopia. A jednak niektórzy uwierzyli. Ziarno zostało zasiane. Paweł opuszcza Ateny. Reszta należy już do samego Boga. To On sprawi wzrost.
Dziś panorama się zmieniła. Na wielu placach naszych miast Paweł nie mógłby zacząć dziś tak, jak wówczas w Atenach. Dziś duża część pośród tych, którzy odpowiadają za kształtowanie kultury czy filozofii nie chce słyszeć ani o Bogu znanym, ani nieznanym. Żyją bez Boga.
Być może jedynym sposobem dotarcia do współczesnego człowieka jest ukazanie Jezusa jako Tego, który posiada odpowiedź na najważniejsze pytania i wątpliwości ludzkiego serca, bez względu na to, czy jest człowiekiem wierzącym, czy nie. To On jest odpowiedzią na pragnienia i marzenia serca, na najważniejsze pytania o sens życia i śmierci. Jezus jest najpełniejszą odpowiedzią.
1. Czy Jezus jest odpowiedzią na potrzeby mojego serca?
Jezus jest odpowiedzią na potrzeby mojego serca, cieszę się, że oprócz sakramentów, Słowa, posługuje się również miłością i życzliwością ludzi. Choć nie wiem, czy bardziej brak życzliwości i przykre słowa mnie nie zbliżają bardziej do Jego serca. "Ukazanie współczesnemu człowiekowi Jezusa, jako odpowiedź..." – tylko jak? Tak łatwo jest się zniechęcić, kiedy wielokroć spotkałam się ze ścianą, albo słowami: daj spokój. Wczoraj podchodziłam jak do jajka, aby zapytać się o spowiedź św. pewną osobę przed dla niej ważnym wydarzeniem. Lęk wynika pewnie z mojego ego, ze skupienia na sobie, z tego, że nie chcę być odrzucona, wyśmiana, albo żeby nie wywołać reakcji odwrotnej. Św. Paweł pokazuje dzisiaj, że można po raz kolejny wyjść głosić, mimo, że było się już wyrzucanym, siekanym rózgami, doświadczyło się cierpień itd. Paweł się nie zniechęca, ostatecznie wie do jakiego dzieła został powołany, i Jego trud nie idzie na marne, "niektórzy jednak uwierzyli". A ja tak łatwo ulegam pokusie zniechęcenia, po co więcej, zostać przy tym co jest. Tak łatwo zgorzknieć. Niedawno przeczytałam: aby nie zgorzknieć, aby się nie zamknąć trzeba mieć dystans do samego siebie. Może mi tego dystansu brakuje.
OdpowiedzUsuń"Ziarno zostało zasiane. Paweł opuszcza Ateny. Reszta należy już do samego Boga. To On sprawi wzrost. " I w tym cały sens ewangelizacji- iść tam, gdzie Jezus nas pośle, ogłosić Dobrą Nowinę i "zniknąć". Zadanie wypełnione. Jezus sprawi wzrost, a nie ja...I to, o czym ojcze , piszesz, bardzo w tym momencie koreluje z tym, co "przerabiamy" teraz w naszej Wspólnocie. Uczniostwo.
OdpowiedzUsuńDziękuję.