zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 15 maja 2022

V Niedziela Wielkanocy

Po wyjściu Judasza z wieczernika Jezus powiedział: „Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali (J 13,31.34).


     Kiedy Judasz – symbol zdrady i braku miłości, symbol niezdolności do tworzenia wspólnoty, niezdolności do przyjęcia miłości – wychodzi z wieczernika, Jezus wie, że Jego godzina jest bliska, i właśnie wtedy zostawia nam swoje ostatnie przesłanie, swój testament. 

Mówi o przykazaniu i o znaku. W tym momencie Jezus już nie proponuje, nie zachęca, nie zaprasza. Jezus nakazuje! 

     Nakazuje, ponieważ tylko w ten sposób może dotrzeć do naszego serca i sumienia. Nakazuje, bo wie, jacy jesteśmy słabi, a prostych „zaproszeń”  zwykle nie bierzemy  pod uwagę… Nakazuje, ponieważ wie, że jesteśmy więźniami tysiąca „niepodważalnych” ludzkich przepisów i tradycji, nakazów świata, w którym się poruszamy.

     Jezus nakazuje coś, co na pierwszy rzut oka nie może być nakazane, ponieważ nasze uczucia są najbardziej kapryśną, niestałą, zmienną i buntowniczą rzeczą, jaką człowiek może odczuwać.

    Nie wybieramy często naszych uczuć i często nie od nas zależy, czy je mamy, czy nie, chociaż czasem potrafimy pielęgnować je w sobie – zwłaszcza te negatywne, kiedy już się pojawią. Czy możemy zmusić naszą wolę, by odczuwać sympatię do ludzi, którzy są nam obojętni, których nie lubimy, z którymi mamy niewiele wspólnego?

     Jak okazać miłość Judaszom naszego życia, którzy wyrządzili nam wiele krzywd. Jak kochać toksycznych ludzi, których obecność nam szkodzi, męczy nas, sprawia, że tracimy cierpliwość i nerwy, a przy okazji zdrowie…?

    A Jezus nakazuje... 

     Okazuje się, że trudno nam nawet czasem o miłość wobec tej jednej, wybranej osoby, z którą chcemy związać nasze życie, trudno o miłość wobec małej wspólnoty, która mieszka pod jednym dachem, a On nakazuje nam stawać się takimi wobec każdego, kogo spotkamy na naszej życiowej drodze. Nie chodzi o to, by być miłym, grzecznym i ułożonym (chociaż i to byłoby już nie lada wyczynem). Jak Ja was umiłowałem… Innymi słowy nakazuje nam kochać aż do oddania życia. Czy to nie za dużo? 

     To nakazane przykazanie staje się także znakiem. Znakiem tego, że należymy do Niego, że przyjęliśmy Jego Ojca jako naszego Ojca i doświadczyliśmy Jego miłości.

     Ponieważ jesteśmy słabi, czasem będziemy tym znakiem bardzo czytelnym, a czasem nie, a może nawet staniemy się w niektórych sytuacjach antyznakiem. 

    Czasem będziemy kochali z uśmiechem, ale czasem będzie to się wiązało z wysiłkiem i wyczerpaniem, a czasem może z rozpaczą. Ale nigdy nie będziemy kochać tak bardzo, jak On nas ukochał. Będziemy jednak rozpoznawani jako Jego uczniowie, kiedy nie zmęczymy się w miłości.


1. Czy podejmuję starania, by miłość wobec innych stawała się moim znakiem rozpoznawczym przynależności do Jezusa?

1 komentarz:

  1. Piękne słowa o miłości, o uczuciach, szczególnie do Judaszów. Każdy z nas ze względu a swój temperament ma zapewne opracowaną swoją „strategię” , sposób w relacji, by każdy mógł się poczuć przez nas kochany, nawet ten co nas męczy.
    Kolejny dzień w Dziejach Apostolskich spotykam się z modlitwą i postem apostołów przed powzięciem decyzji, wyznaczeniu kolejnych uczniów itp.
    Np.:
    „w każdym Kościele wśród modlitw i postów ustanowili im starszych
    taką odmówili modlitwę: «Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż
    odprawiwszy post i modlitwę oraz nałożywszy na nich ręce, wyprawili ich” – taki obraz dla mnie jak wkrótce z mężem będziemy wyprawiać córkę z domu.
    Z uśmiechem: ponad 30 lat temu, gdy rozeznawałam czy przyjąć oświadczyny i wejść na drogę małżeństwa, modliłam się, pytałam Pana Jezusa, spowiednika…(nie przypominam sobie abym pościła) i mogłabym „winę” za wszystkie trudy zwalić na Pana Jezusa . Tak serio, to Mu dziękuję za moją drogę, można by po ludzku rozstrzygać za i przeciw, ale tak naprawdę tylko ufność Jezusowi, który zna nasze serca pozwala podejmować takie decyzje, bo inaczej nie wiele by było małżeństw, gdybyśmy wiedzieli nawzajem z czym się wiąże wspólne życie i jak będzie ono wyglądać.
    Bardzo mnie ujmuje przyjaźń między Pawłem i Barnabą, dobrze jest mieć towarzysza w drodze. Paweł nie jest sam, ma z kim dzielić drogę. Sądzę, że spędzili razem szmat czasu, przeszli wiele kilometrów Izyda, Pamfilia, Antiocha itd… Wyobrażam sobie jak wieczorami razem rozprawiają o tym co zrobili, z kim rozmawiali, dzielą się swoimi przeżyciami, planami na jutro, razem się modlą i powierzają Duchowi Świętemu. Wracają do „swoich” i opowiadają co Pan zdziałał przez nich. Dzielą się swoim życiem, swoimi radościami, sukcesami, pewnie i trudnościami. Dzięki przyjaźni zapewne potrafili przetrwać trudne momenty i byli dla siebie wsparciem w głoszeniu Dobrej Nowiny. Towarzysz w drodze, przyjaciel - to DAR Boży. Dziękuję Panu Bogu za przyjaciół na mojej drodze życia. Za tych którzy towarzyszą, są blisko mnie, nie zawsze fizycznie, ale swoim sercem. Proszę też Pana, aby uczył mnie być dobrym towarzyszem, przyjacielem.
    ps. uśmiech jest bardzo ważnym znakiem życzliwości, miłości. Przkonałam się powielokroć w pracy ile potrafi zdziałać.

    OdpowiedzUsuń