zachód słońca

zachód słońca

poniedziałek, 3 października 2022

Poniedziałek 27. Tygodnia Zwykłego

    Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: "Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał" (Łk 10,33-35).


    Przypowieść o dobrym Samarytaninie należy do najbardziej znanych i pięknych kart Ewangelii, chociaż opowiedziana została jedynie przez św. Łukasza. Odczytujemy ją najczęściej jako wyraźne wskazanie do przekładania wiary na praktykę życia, bo tak nasza wiara i miłość się objawia i potwierdza. 

    Spróbujmy jednak spojrzeć dzisiaj inaczej na tę przypowieść i zobaczyć w postaci Samarytanina samego Jezusa, który przechodzi drogami naszego życia. Widzi nasze rany i cierpienie, wywołane grzechem. Jesteśmy zranieni, czasem te nasze rany zadane przez zło są bardzo głębokie i zagrażają życiu. 

    On - Samarytanin, pochyla się nad nami, by uzdrowić i uleczyć. Wino i oliwa mogą symbolizować sakramenty, którymi nas obdarza, chrzest namaszczenia i kielich Eucharystii. Sakramenty, które służą naszemu zdrowiu i życiu. 

    I nie poprzestaje na tym, by załagodzić ból i zaopatrzyć rany, ale daje nam bezpieczne miejsce - gospodę (Kościół), ów polowy szpital, jak mówi papież Franciszek, byśmy mogli wrócić do pełni życia. Samarytanin swoim życiem płaci za nasz pobyt w tym miejscu i pozostawia obietnicę powrotu. Oddając nas pod opiekę Kościoła, zachęca nas, byśmy i my czynili podobnie, wobec tych, którzy źle się mają, a On, wracając, wynagrodzi nasze staranie, wierność i miłość.


1. Czy na co dzień staram się być miłosiernym? Jak to wpływa na moje życie?

1 komentarz:

  1. Ojcze, pięknie nakreśliłeś inne spojrzenie na dzisiejszą przypowieść.
    Moją uwagę dzisiaj zwróciła hojność Samarytanina. W dzisiejszym świecie bardzo obliczonym nie tylko w pieniądzu ale i w czasie, postępowanie Samarytanina można by uznać za wielki czyn, już po obmyciu i zaopatrzeniu ran, a może nawet, że się w ogóle zatrzymał. On bez kalkulacji czy ma czas, czy to jemu po drodze, bierze biedaka i zawozi w bezpieczne miejsce i co więcej zostaje tam z nim i pielęgnuje. Już byśmy powiedzieli, że jakiś nie dzisiejszy, przecież ma swoje pilne sprawy. A On idzie dalej, załatwia opiekę, opłaca ją i gwarantuje opiekującemu się zwrot wszelkich kosztów, zapłatę za trud. Gdy przypatruję się pójściu na całość w miłosierdziu, widzę jak wiele we mnie jest czasami bylejakości i „dawaniu” na odczepnego.

    OdpowiedzUsuń