zachód słońca

zachód słońca

czwartek, 15 grudnia 2022

Czwartek 3. Tygodnia Adwentu


    Gdy wysłannicy Jana odeszli, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? (Łk 7,24-25a).


    Jezus w swoim stylu stawia pytania, wobec których nie można pozostać obojętnym. Stawia pytania, na które nie da się odpowiedzieć w jakiś wyuczony sposób, gotową formułką. Stawia pytania o to, dlaczego robimy to, co robimy, stawia pytania o naszą autentyczność. 

    Na pustynię idzie się po to, by spotkać Boga i siebie, poznać siebie. Gdyby Jan był zwykłym zjadaczem chleba, który utożsamia przyjemność ze szczęściem, który troszczy się przede wszystkim o wygodę życia, o to, by cieszyć się życiem, nie poszedłby na pustynię. 

    Nie jest też trzciną, która ulega każdemu wiatrowi, kłania się tam, gdzie powieje. Jan jest twardy, a chociaż będzie to kosztowało go życie, nie ulega chwilowym podmuchom wiatru. 

    Jan umiłował prawdę i jest człowiekiem prawym. Ma świadomość tego, kim jest, a kim nie jest. I to przyciąga na pustynię tłumy. Nie starał się zadowolić tych, którzy do niego przychodzili, nie dbał o ludzką opinię i względy. Ale wszyscy, którzy przybywali nad Jordan uznawali jego uczciwość. 

    Jezus chwali konsekwencję tego człowieka, całkowitą zgodność między tym, co głosił i jak żył. 

    Charakterystyczną nutą prawości Jana, jego uczciwości jest to, że nie szuka siebie, lecz Mesjasza, którego przyszedł głosić. Kiedy Go zobaczył i rozpoznał, wskazał Go swoim uczniom. Nie miał pretensji, nie był zazdrosny, można powiedzieć, że pozbył się swoich uczniów, wskazał im Jezusa, by za Nim poszli. 


1. Czy staram się, by żyć tym, co wyznaję ustami?

2 komentarze:

  1. Słowa o Bożej miłości są mi dzisiaj bliższe. Dlatego będę się dzisiaj karmić słowami z Iz, choć ich nie rozumiem tak jak większość ST. Może to wynika z kobiecej natury, może innych potrzeb duszy, a może po prostu jak każdy człowiek chce poczuć zapewnienie, że się jest kochanym.
    „małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, z ogromną miłością cię przygarnę, w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem, miłość moja nie odstąpi od ciebie”.
    Co do Jana, piszesz, że wskazywał na Mesjasza, nie był zazdrosny itp. Urzeka mnie u Jana (oprócz tego co piszesz), jego ogromna pokora, której mu zazdroszczę. Jan powiedział także, że nie jest godzien nosić Jezusowi sandałów, czy też rozwiązać rzemyka. To mnie wprawia w zawstydzenie, bo myślę sobie, że ja czasami Jezusa traktuję jak „kumpla”, i nie miałabym problemu by Mu zawiązać sznurowadło, umyć nogi czy coś innego. Czasami spotykam się z sytuacją na oddziale, że chciałoby się coś zrobić jak nakarmienie, zmienić pampersa, zetrzeć podłogę na którą pacjent rozlał – i jest sprzeciw: „to do ciebie nie należy, nie uczmy ich tak, nie jesteś od tego”. Ale na szczęście większość koleżanek jest Ok, widzi przede wszystkim dobro drugiego człowieka, nie raz mnie zawstydzają w swojej trosce o pacjenta. A Jan mówi, że nawet tego nie jest godzien uczynić, nawet czynności należącej do sług.
    1. Czy staram się, by żyć tym, co wyznaję ustami?
    Niestety, nie zawsze. Łatwiej mi jest na zewnątrz niż we własnym domu. Jak muszę wynieść śmieci w domu, bo już same wychodzą, co nie należy do moich obowiązków, to mnie krew zalewa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pustynia i trzcina. Te słowa mnie dziś dotykają. Może inspiracją jest ilustracja do komentarza. Jan Chrzciciel patron mojej parafii- mój patron. On nie ugina się," trwa do końca". A ja? Byle podmuch, byle wspomnienie, byle kropla goryczy...A przecież ja też mam wskazywać na Jezusa- na Mesjasza.
    Dziękuję ojcze Edwardzie.

    OdpowiedzUsuń