Wszyscy na coś czekamy. Dziecko czeka na pieszczoty matki, woła ją, kiedy się spóźnia. Dziecko czeka na szkolnym placu czy w świetlicy, aż zostanie odebrane, z niepokojem czeka na swoje urodziny, imieniny czy Boże Narodzenia, wyglądając prezentów. Nastolatek czeka na swoich przyjaciół: potrzebuje ich, bez nich staje się zagubiony. Denerwuje się, gdy jego telefon nie dzwoni, by przekazać informacje o kolejnym spotkaniu czy wyjściu. Uczeń czeka na wyniki swoich egzaminów, pyta nauczyciela o wynik sprawdzianu…
Ci, którzy nie czekają już na nic i na nikogo, są jak martwi. Oczekiwanie nadaje rytm i zabarwia emocjami nasze życie, wyobraźnia powoli uobecnia to, na co czekamy, a serce stopniowo przygotowuje się na przyjęcie i radość z tego, co oczekiwane i dobre.
Ale czy my czekamy na Jezusa? Czy nasze czekanie na Jezusa ma coś wspólnego z tego wewnętrznego napięcia, niepokoju oczekiwania, troski, przygotowania serca…
W samej Eucharystii modlimy się przy różnych okazjach:
• głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale;
• w modlitwie Pańskiej prosimy: przyjdź królestwo Twoje;
• po niej prosimy: Wybaw nas o zła wszelkiego, abyśmy pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela;
Mówimy więc, że czekamy. Mówimy, że szukamy Boga lub że próbujemy Go szukać.
Pan przyjdzie, aby się z tobą spotkać. Na pewno przyjdzie. A ci, którzy Go szukają, znajdą Go – jak zapewniało nas dzisiaj pierwsze czytanie: ci ją znajdą, którzy jej szukają, uprzedza bowiem tych, co jej pragną, wpierw dając się im poznać…
Spróbuj wymienić te rzeczy, które jako chrześcijanin powinieneś robić, a których do tej pory nie zrobiłeś, z powodu lenistwa, zaniedbania lub dlatego, że jest to dla ciebie zbyt trudne… Przejrzyj tę listę i podejmij jedną lub dwie z takich zaległych rzeczy….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz