zachód słońca

zachód słońca

piątek, 26 stycznia 2024

Piątek 3. Tygodnia Zwykłego, wsp. świętych Tymoteusza i Tytusa

    Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! (2 Tm 1,7-8).


    Liturgia pomniejsza w pewien sposób znaczenie Tymoteusza i Tytusa, nadając im tytuł biskupów, bowiem bardzo łatwo widzimy ich na podobieństwo tych, których znamy z posługi wypełnianej dzisiaj przez biskupów - czy to biskupa krakowskiego czy biskupa jakiejkolwiek innej diecezji. 

    Oni natomiast w sposób bezpośredni przejęli dziedzictwo od apostołów, być może nawet uczestniczyli w budowaniu tego, co nazywamy depozytem wiary, kończąc dzieło apostołów. Są bliżsi przemierzającym drogi apostołom głoszącym Ewangelię, niż dzisiejszym biskupom, posiadającym stałe rezydencje. 

    Paweł określa Tymoteusza jako isópsykhos: tego samego ducha co mój, nazywa go bratem i współpracownikiem danym przez Boga w głoszeniu Ewangelii, który spełnia dzieła Pańskie jak ja. O Tytusie pisze w swoich listach podobnie: Bogu dzięki, że wlał tę troskę o was w serce Tytusa, postępuje w tym samym duchu, idziemy za tymi samymi śladami. Potwierdzeniem ich wyjątkowego status jest także to, że to właśnie do nich kieruje św. Paweł swoje listy - wszystkie inne kierowane są do wspólnot. 

    Te postacie mają wielkie znaczenie dla dzisiejszego Kościoła. Po pierwsze, prawdziwy apostoł, jak Paweł, nie pracuje sam, ale w zespole; szuka współpracowników, z którymi może dzielić zadanie i zachowywać wspólnotę ducha; kiedy jest możliwość, chwali ich pracę, nie jest zazdrosny o ich sukcesy, ale wdzięczny, a nawet dumny z ich osiągnięć. 

    Z drugiej strony Kościół jest Tradycją, przekazuje depozyt otrzymany. Tytus i Tymoteusz byli tymi, którzy otrzymywali zadania i wiernie przekazywali dalej rodzącym się wspólnotom. 

    Dziś liturgia zaprasza nas, do odświeżenia w sobie daru, charyzmatu, który każdy z nas otrzymał i wzięcia udziału w trudzie niesienia Ewangelii, która dziś, podobnie jak wtedy, natrafia na opór. Z odwagą, a nie tchórzostwem i lękiem. 


Z czego wypływa mój lęk przed przyznaniem się do wiary?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz