Jezus rzekł do nich: "Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony" (Mt 13,57).
Jeremiasz z odwagą głosi w świątyni Słowo, które otrzymał. Słowo, które wywołuje opór i gniew. Słowo, które domaga się posłuszeństwa Bogu, słuchania Słowa. Stań i mów do mieszkańców wszystkich miast judzkich, którzy przychodzą do domu Pańskiego oddać pokłon, wszystkie słowa, jakie poleciłem ci im oznajmić; nie ujmuj ani słowa! Jeremiasz słucha, jest posłuszny i głosi to, co usłyszał.
Misja, którą otrzymał Jeremiasz, nie była łatwa. Zagrożono mu śmiercią. I to nie przeciwnicy wiary mówili do niego musisz umrzeć!, lecz ci, lecz ci, którzy przychodzą do świątyni oddać pokłon. Głoszenie Słowa i wierność Słowu prowadzi często do niezrozumienia i odrzucenia, a nawet śmierci.
Ci, którzy znali Jezusa, oczekiwali Mesjasza. Spodziewali się jednak kogoś innego, niż rodaka, którego znali. On nie pasował do ich wyobrażeń i oczekiwań. Jakże często przypominamy owych mieszkańców patrzących z powątpiewaniem na Jezusa, wyglądając wielkich i wybitnych kaznodziejów, a nie dostrzegając tych, którzy na naszym podwórku, w naszej parafii, głoszą Słowo.
Może zamiast wyglądać kogoś, kto będzie pasował do naszych wyobrażeń i oczekiwań, trzeba prosić o wiarę i otwarte oczy, by zobaczyć, że ten, którego wyglądamy, jest blisko, a nie daleko; prosić o wiarę, by odkryć Jego obecność pośród nas.
Jak słucham Słowa? Czy wystarcza autorytet Słowa, czy szukam ludzkich autorytetów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz