W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów (J 2,1-2).
Wszystko zaczyna się od zaproszenia Jezusa, nie tylko do naszego życia duchowego, ale także do codzienności, kiedy chcemy, by On był uczestnikiem naszych codziennych, ziemskich działań.
Czasami towarzyszy temu błędne przekonanie i sposób myślenia: ponieważ zapraszamy Jezusa, wszystko pójdzie gładko... Jak na pewnej naklejce: po co cierpieć, przyjmij Jezusa! Pismo Święte mówi nam jednak, że nie będziemy wolni od trudności, pokus, problemów, a nawet cierpienia. Jednak ci, którzy zapraszają Jezusa do każdego aspektu swojego życia, nie rozczarują się, ponieważ doświadczą Jego pomocy, Jego pocieszenia, których nikt inny dać nie może.
Ewangelia zaprasza nas jednak do kontemplacji postaci Maryi. Czego uczy nas Ona w Kanie Galilejskiej?
Maryja nie pozostaje obojętna wobec problemu, który się pojawia przed nowożeńcami. Mogła zareagować inaczej: czy jestem stróżem mojego brata? Cóż mnie obchodzi, że zabraknie wina. A jednak postępuje zupełnie inaczej. Troska o problemy innych i dzielenie się ciężarami - tego nas uczy: jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie prawo Chrystusowe.
Kolejna lekcja - kiedy zauważyła problem, natychmiast zwróciła się do Jezusa.
Pragnienie Maryi mogło jednak opierać się na bardzo ludzkich podstawach: mogła chcieć zaradzić sytuacji, zapowiedz zawstydzeniu nowożeńców. Jezus także troszczy się o człowieka, ale Jego główny motyw działania, to we wszystkim oddać chwałę Ojcu. Wszystkie Jego działania służą temu. Stąd może ta niezbyt przyjemna odpowiedź...
Maryja akceptuje tę sytuację. Oddaje się w Jego ręce i mówi: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Nie wiedziała, co zrobi Jezus, co się stanie dalej. Zaufała. Nie był to pierwszy raz, kiedy reagowała w ten sposób. W czasie Zwiastowania, kiedy nie była w stanie zrozumieć do końca, z całkowitą ufnością powierzyła się Bogu: Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa.
Czy zapraszam Jezusa do mojej codzienności? Czy pozwalam Mu działać, czy raczej próbuję mówić, co i jak powinien zrobić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz