Modlitwa prośby, chociaż można mieć wrażenie, że jej najwięcej w Kościele, wcale nie jest taka prosta, jak wydaje się na pierwszy rzut oka.
Wymaga ona zrezygnowania z własnej samowystarczalności i dumy, by poprosić. Wystarczy uświadomić sobie, że nawet czasem trudno nam poprosić kogoś bliskiego o pomoc. Wymaga ona również odkrycia swojego serca, swoich słabych najczęściej stron, może nawet zranień i blizn, które mają wpływ na aktualne nasze funkcjonowanie czy budowanie relacji.
Może się także zdarzyć nieporozumienie - zamiast modlitwy mamy próbę manipulowania Bogiem, wykorzystania Boga do własnych celów. A Bóg manipulować sobą nie pozwala. Relacja z Bogiem nie może być rodzajem komercyjnego układu, bez względu na to, jak wiele, naszym zdaniem, dajemy z siebie.
Czasem również doświadczamy tego, że nasza modlitwa, chociaż wypływa z głębi serca, które jest poruszone niedolą kogoś bliskiego lub naszą osobistą, ponieważ doświadczamy własnej małości i bezradności. Wołamy wówczas: Panie, ratuj! I nic się nie dzieje. Wtedy modlitwa może zrodzić wątpliwości: czy Bóg nie słyszy? czy wołamy w pustkę? Czy po drugiej stronie nie ma może nikogo?
I tu jednocześnie otwiera się cała przestrzeń wiary i zaufania. Zaufać, że jestem w rękach Boga, który kocha, w dobrych rękach. Mimo trudności. Spotkałem kiedyś na swojej drodze osobę, którą życie bardzo pokiereszowało. Patrząc z boku można było widzieć, że bardzo cierpi. A mimo to usłyszałem słowa: Jestem pewna, że Bóg mnie kocha, w dziwny sposób, ale mnie kocha.
Czym jest dla mnie modlitwa prośby? O co najczęściej proszę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz