Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów"(Mt 1,18-21).
Przychodzi, by zbawić od grzechów... Wielu nie potrzebuje Jego przyjścia. Nie tylko usunęli słowo "grzech" ze swojego słownika, ale aby poczuć się wolnymi, zgodzili się uwolnić od samego Boga. Człowiek nie popełnia grzechu, winne są chromosomy, środowisko, system... Grzech został zniesiony w bardzo wielu miejscach, a człowiek potrafi udzielić sam sobie rozgrzeszenia poza Kościołem i poza Bogiem...
Nic nowego. Już Adam, król stworzenia, zaproszony do wspólnoty z Bogiem, bardzo szybko odrzucił spotkanie, dialog, przyjaźń, bo wybrał "wolność" od Boga. Uwierzył, że Bóg jest tyranem, który zabiera mu prawo do szczęścia.
On przychodzi, by zbawić człowieka od grzechu. Ukazuje oblicze Boga, który pragnie człowieczego szczęścia. Nie mówi, że nie ma grzechu i go nie usprawiedliwia. Ale także nie obwinia człowieka. Przebacza.
1. W czym widzę istotę Bożego Narodzenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz