A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat,
lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich
uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie
zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.
Grzech,
doświadczenie własnej słabości rani w jakiś sposób naszą osobistą dumę. I
trzeba się przełamać, pokonać wstyd, wewnętrzny opór, by powiedzieć przed sobą
– to ja zgrzeszyłem, to moja wina. Jeżeli to czynimy, to dlatego, że jest w nas
pragnienie światła, pragnienie prawdy. Sumienie nie daje nam spokoju. Tylko
bowiem wówczas możemy żyć i rozwijać się, kiedy dociera do nas światło. Żyjąc w
półmroku czy ciemności grzechu, łatwo o depresję.
Relatywizm
moralny zbiera już dziś swoje owoce. Chyba nigdy jeszcze zło nie było tak
bardzo propagowane, reklamowane, jak dziś. Nie tylko jest usprawiedliwiane, ale
jest nawet w dobrym tonie wychwalanie go, honorowanie. Zło już nie boi się
światła. Wyjątkowe świństwa, łajdactwa, zbrodnie, które kiedyś mroziły krew w
żyłach, nienawiść i przemoc zabiegają dziś o światła kamer, o uwagę
publiczności. Zło już nie boi się światła. Bywa gloryfikowane i wychwalane.
To dobro stało się dziś
rzeczywistością wstydliwą. Jest podejrzane, ośmieszane, wyszydzane,
cenzurowane. Dobro skazane jest na zapomnienie.
1. Czy jest we mnie pragnienie dobra?
2. Czy wstydzę się jeszcze zła, które czynię, które jest moim udziałem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz