W tych kilku wersetach siedem razy pojawia się słowo trwać. Jezus przedstawia się jako pień winnego krzewu, który gwarantuje życie i trwałość gałęzi, którymi my jesteśmy. Bóg pragnie naszego rozwoju, wzrostu, ale wie, że bez Niego nie jesteśmy w stanie w sposób właściwy się rozwijać.
To, co wartościowe, co buduje, co daje wzrost, ma swoje źródło w Bogu. Czasem postępujemy jak młodszy syn z Ewangelii o synu marnotrawnym - myślimy, że jesteśmy już dorośli i możemy pozwolić sobie na samodzielność. I tracimy to, co daje nam życie.
Trzeba obudzić w sobie to pragnienie, by zawsze trwać w winnym krzewie, pozwolić się kochać, a jeśli trzeba, pozwolić na przycięcie i pielęgnację, choć może zaboleć.
Winny krzew z pięknymi zielonymi liśćmi może stanowić piękną ozdobę. Ale ideałem jest zdobić i przynosić owoce. Ale jeśli trzeba wybierać, ważniejsze są owoce. Nie wystarczy tylko dekorować - mieć dobrych intencji, planów i pragnień, nie wystarczy wypowiadanie pięknych słów. Trzeba dać owoce. I w końcu, podobnie jak winogrona, będziemy musieli pozwolić się zmiażdżyć, aby mogło pojawić się sok lub wino.
1. Czy jestem latoroślą przynoszącą owoce?
"Trzeba dać owoce. I w końcu, podobnie jak winogrona, będziemy musieli pozwolić się zmiażdżyć, aby mogło pojawić się sok lub wino."
OdpowiedzUsuńChyba zaczynam cokolwiek rozumieć...
Dziękuję Ojcze Edwardzie.
Rewelacyjne, bardzo mi się podoba przyrównanie pięknych zielonych liści, jako ozdoby i dekoracji do dobrych intencji, planów, pragnień czy pięknych słów. Rzeczywiście, zielone ładnie wygląda, ale żadnego pożytku i nic z tego nie wynika. Akurat jestem w trakcie poszukiwań ładnych zielonych gałęzi do dekoracji i "badam", które najdłużej wytrzymają po odcięciu. W niedzielę ze spaceru przyniosłam 3 rodzaje pięknych zielonych gałęzi, do poniedziałku całkiem się one prezentowały, ale były w wodzie. Gdy zostawiałam bez wody, we wtorek jedna wyglądała marnie, dwie się jeszcze trzymały, a dzisiaj wszystkie liście na gałęziach wyglądają okropnie, zwiędnięte, pomarszczone. Pokuszę się o stwierdzenie, że nawet ładna dekoracja wymaga dobrego źródła.
OdpowiedzUsuńCo do owoców, to przekonałam się, że bez Ducha Świętego nie zaowocujemy miłością, radością, serdecznością, pokojem, wiernością, cierpliwością. Każdego dnia, mogłabym rzucić to wszystko i powiedzieć: pa. A jednak "coś" nie pozwala; np. dzisiaj w pracy, znalazłam się w oku cyklonu, czyli bardzo nerwowej sytuacji, tak, że ktoś w pracy trzaskał drzwiami, ktoś przeklinał, skarżył się – ja myślami zwróciłam się do Pana, bez napięcia i spięcia wykonałam wszystko co trzeba, zaopiekowałam się pacjentem, aby nie czuł się przez innych poganiany, i odparłam myśl, aby coś komuś przygadać, odegrać się. Powiedziałam w sercu: Tobie Panie oddaję ten trud. Nie zawsze tak u mnie było i jest. Czasami rodzi się złość, gdy dotyka mnie niesprawiedliwość, niezrozumienie, poganianie.. I to jest właśnie dla mnie trwanie, czynność ciągła, abym czuwała, abym zwracała się do Tego co daje soki życia. Z uśmiechem: jeśli mam się pozwolić zmiażdżyć, chętnie, ale wybieram i poproszę na wino.