Wspominamy rodzeństwo, Martę, Marię i Łazarza. Chcę jednak zwrócić uwagę szczególnie na Martę, która budzi sympatię, jej życie tak bardzo przypomina nasze.
Kontemplując jej zatroskaną twarz widzę w niej to, co Biblia zapisała o Mojżeszu: nie wiedziała, że skóra na jej twarzy promieniała po rozmowie z Panem.
Tak widzę Martę, tę, która pośród wielu zadań codzienności i szybkiego krzątania się, by jak najlepiej przyjąć niezwykłego Gościa, wydawała się zagubiona i zdezorientowana w zestawieniu z siostrą Marią, która wybrała najlepszą cząstkę... Martę, którą zżerała zazdrość, zawiść, osądzanie siostry.
Nie chodzi o to, że Maria zasłuchana w Mistrza nie budzi sympatii. Ona znalazła skarb swojego życia i była w stanie wybrać, to, co czyniło ją najszczęśliwszą. Pomaga mi świadomość, że także przed imieniem zabieganej i tak pełnej ludzkich sprzeczności Marty mogę dodać święta.
Można być rozproszonym, pogrążonym w tysiącu zadań, zatroskanym o wiele, posiadać swoje wady i nawet dokonywać powierzchownych osądów - i w końcu zatrzymać się, pozostać tam, gdzie serce może naprawdę żyć, przyjmując do swojego domu (do swojego wnętrza) tego, który daje życie.
Każda chwila naszego zabiegania i troski jest okazją do poruszania się po polu życia, gdzie czeka nas ukryty skarb, czekający na odkrycie - Chrystus.
1. Czy staram się zachowywać równowagę między pracą a modlitwą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz