Ocena rzeczywistości nie zawsze jest taka łatwa i prosta, jak często nam się wydaje. Wiele rzeczy uważamy za oczywiste, chociaż nasze spojrzenie jest niepełne. Nie każdy ma taką samą perspektywę patrzenia, a wówczas i ocena tej samej rzeczywistości staje się inna. Być może najbardziej różnimy się w ocenie innych osób potrafimy zajmować najbardziej skrajne stanowiska. A to prowadzi do napięć, a czasem i kłótni i wzajemnego obrażania tych, którzy widzą inaczej...
Być może z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w dzisiejszej Ewangelii.
Oto Jezus i dwie grupy ludzi. Jedni podziwiają Go, chcą słuchać, nic innego się nie liczy. Zachwyceni Jezusem - poszukują Go, idą za Nim, wciskają się nawet do Jego domu, nawet nie pozwalają, by zjadł w spokoju. Możliwe, że ich intencje nie były do końca czyste, szukali Go ze względu na korzyści, jakie dzięki Niemu mogli osiągnąć, a może pchała ich zwykła ciekawość, co jeszcze może uczynić, jaki kolejny cud się wydarzy... Ich relacja z Jezusem opierała się na fascynacji, ale była bardzo powierzchowna i krótkotrwała.
Inni, w tym wypadku Jego rodzina i przyjaciele, zauważają Jego zachowanie i widzą, że granice są przekraczane. Oceniają Jego zachowanie jako nietypowe, może nawet niebezpieczne, interpretują Jego działanie, uważając, że odszedł od zmysłów. Starają się Go usunąć z publicznego widoku. Być może uważają, że Jego zachowanie jest nie tylko dziwne, ale wręcz może spowodować problemy, bo On za bardzo rzuca się w oczy... Nie warto komplikować sobie życia, szargać imienia rodziny. A już mówiono, że odszedł od zmysłów. Stąd ich próba zatrzymania Go, kontrolowania Go, poprzez umieszczenie pod ich opieką i odcięcie od tłumów...
Jego bliscy..., ale skoro św. Marek nic nie mówi o Maryi, to pewnie tam Jej nie było... Kiedy inni krewni i przyjaciele byli przerażeni Jego popularnością i działaniem, być może Ona robiła to, co zawsze: być może nie rozumiała tego, co się dzieje, co widziała i słyszała o Nim, ale zachowywała to w swoim sercu, rozważając i szukając Bożego światła.
Zrozumienie Jezusa to długa droga, która wymaga przede wszystkim głębszej relacji, poznawania, słuchania i zachowywania Jego słów i działań w sercu, by dzięki światłu z wysoka, zobaczyć prawdę... Widzi się ją tylko wtedy, gdy wychodzi się poza te pierwsze, odruchowe uczucia. Od Maryi musimy się uczyć właściwego spojrzenia, które opiera się na zachowywaniu, rozważaniu i poszukiwaniu zrozumienia u samego Boga.
Na ile jednostronne i niesprawiedliwe bywają moje oceny? Czy potrafię patrzeć na rzeczywistość, uwzględniając odmienne spojrzenia? Czy szukam Bożego światła, by lepiej widzieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz