Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów (Łk 11,1).
Obserwowali Go. Jego modlitwę. Dostrzegli coś, czego im brakowało. Umieli poprosić o nową lekcję.
Modlitwa - wciąż się jej uczę. Raz przychodzi łatwiej, raz trudniej. Towarzyszy jej czasem wzruszenie, a czasem tylko obecna jest świadomość trwania. Żeby złapać oddech.
Prośba uczniów jest wciąż aktualna. Pozwolić sobie na
bycie uczniem, wciąż wpatrywać się w tę relację, jaka łączy Ojca i Syna, aby się uczyć. Pozwolić działać Panu Bogu. Jemu mówić. To trudne - zdecydować się na pewną bierność, kiedy człowiek przyzwyczajony jest do działania i aktywności. Modlitwa - szczególna przestrzeń, w której pierwsze skrzypce należą do Pana Boga, nie do człowieka.
Prośba uczniów wypływająca z zachwytu i potrzeby ludzkiego serca. Serca, które czuje, że tylko On jeden może zaspokoić wszelkiego ludzkie tęsknoty...
1. Czy nie zamieniam modlitwy w kolejną ludzką aktywność, którą trzeba zaliczyć?
2. Czy pozwalam na modlitwie działać Panu Bogu?
3 Czy nie uważam, że już wiem wszystko na temat modlitwy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz