Każdy z nas pielęgnuje w sobie miłość własną. Skutecznie zabiegamy o honory i bogactwo, o wszelakie dobra, a kiedy je zdobywamy, nie czujemy się wciąż usatysfakcjonowani.
Jesteśmy również bardzo wrażliwi na własnym punkcie. Potrafimy się rozpieszczać, pocieszać w chwilach trudnych, dbać o to, by było cieplutko i wygodnie.
Oferta Jezusa, jaką jest przyjęcie krzyża, budzi opór. Zrezygnować z własnych upodobań, własnej woli, dyscyplinować własne osądy. Tak trudno to zaakceptować, to kosztuje.
Odrzucając krzyż Jezusa, często nakładamy sobie krzyż własny, cięższy i mniej wygodny, krzyż wykonany przez nas starannie i dużym nakładem sił, ale jest to krzyż, który rodzi tylko smutek i frustrację. Tak bardzo kochamy własne wynalazki, że trudno nam uwierzyć, że krzyż przygotowany nam przez Boga może być łatwiejszy do uniesienia.
1. Jak często moje decyzje są podejmowane po rozeznaniu przed Bogiem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz