Poszedłem więc do anioła, mówiąc mu, by dał mi książeczkę. I rzecze mi: «Weź i połknij ją, a napełni wnętrzności twe goryczą, lecz w ustach twych będzie słodka jak miód» (Ap 10,9).
Potem wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: «Napisane jest: Mój dom będzie domem modlitwy, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców» (Łk 19,45-46).
Jezusem i Jego Ewangelią można się zachwycić. Widząc Jego podejście do człowieka, Jego wyrozumiałość i łagodność wobec grzeszników, miłosierdzie wobec ubogich, chorych i odrzuconych, słuchając przypowieści o zagubionej owcy czy synu marnotrawnym, serce pragnie Go spotkać. To wszystko jest słodyczą, która przyciąga, zachwyca, zaprasza do kosztowania.
A jednak, kiedy zaczynam odbierać osobiście zaproszenie do zmiany życia, kiedy wchodzę głębiej, zaczynam dostrzegać również ciężkostrawne elementy. Kiedy trzeba z Ewangelią skonfrontować własne życie, styl Jezusa z moim, kiedy słyszę choćby dzisiejsze słowa: uczyniliście go jaskinią zbójców..., czy też swoiste zaproszenie do wymagania od siebie jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa..., słyszeliście, że powiedziano... a Ja wam powiadam... to jakby łoskot ciężkich kamieni spadających z góry, które mogą przygnieść. Po ludzku to niemożliwe.
Tak trudno od siebie wymagać, przeglądać się w Ewangelii jak w lustrze, aby zmieniać swoje życie na Jezusowy styl.
1. Jak reaguję, kiedy w świetle Ewangelii odkrywam swoje wady i zaniedbania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz