Przybyli do brzegu. Po trudnej podróży. Usłyszeli cierpkie słowa. Zarzucił im, że się niepotrzebnie lękają, wypomniał brak wiary.
Jego uczniowie byli przerażeni tym, co się stało na jeziorze. Nie rozmawiają z Nim, tylko między sobą. I kiedy przybyli do brzegu, wyciągają łódź, pochyleni nad nad nią. słychać tarcie piasku o dno. Twardy grunt pod nogami. Można odetchnąć. Są na obcym terytorium - na ziemi pogan, w Gerazie.
I wtedy ciszę, szum wody, rozrywa krzyk. Ku brzegowi biegnie nagi człowiek, na przegubach dłoni okowy i resztki łańcuchów. Ten przerażający krzyk. Coś za chwilę się stanie. Coś złego.
Oddaje pokłon Mistrzowi, ale jego słowa przerażają: Co się tu do mnie wtrącasz, Jezusie, Synu Boga Najwyższego... To nie jest Twoje terytorium. Między świniami a ziemią umarłych nie masz nic do robienia. Nie dręcz mnie...
Widzę uczniów, którzy patrzą z przerażeniem na ową wykrzywioną złością twarz, krzyczące usta, wypełnione gniewem oczy. Nic nie mówią. Trzymają się blisko łodzi, może z rękami na burcie, gotowi w każdej chwili zepchnąć ją na wodę i odpłynąć. Obserwują. A może któryś próbuje wesprzeć Mistrza, pomóc Mu w tym starciu z człowiekiem, który stwarza zagrożenie?
Pewnie człowiek nie zmienił się tak bardzo w przeżywaniu swojego lęku. Kiedy dzieje się coś złego, kiedy kogoś napadają, tylko nieliczni potrafią zaryzykować i przyjść z pomocą. Większość próbuje się jak najszybciej oddalić, część obserwuje z bezpiecznej odległości - dziś może zrobią nawet zdjęcie czy nakręcą filmik z zajścia, ale zaangażować się w pomoc - to trudne.
Słyszą odpowiedź na pytanie, które zadawali sobie w łodzi o tożsamość Mistrza. Jezus, Syn Boga Najwyższego...
I kolejny obraz, który pozostanie w ich głowie - pędzące po urwistym zboczu i ginące w wodach jeziora stado świń. Przeraźliwe kwiczenie, plusk wody rozrywanej ciężarem wpadających zwierząt i cisza... Cisza, która także może przerażać.
Mistrz, który okrywa tego strasznego człowieka, którego twarz uległa nagle zmianie. Spojrzenie złagodniało, zaciśnięte pięści się otworzyły, usta już nie krzyczą. Cisza. Stało się coś, a oni nie rozumieją.
Nie trwa to długo. Widać ludzi. Podchodzą. Czują respekt i lęk. Lepiej niech odpłynie. Proszą także, by zostawił ich w spokoju.
Tylko ten dziwny człowiek chce zostać z Jezusem. On jeden nie odczuwa lęku. Jest wciąż blisko i chce pozostać z Jezusem. Stoi najbliżej Jezusa. Może on jeden zrozumiał, co się tak naprawdę stało... I chociaż tak bardzo pragnie pozostać przy Jezusie, nie jest mu to dane. Będzie świadkiem pośród tych, którzy się boją Jezusa i obawiają się Jego bliskości. Będzie świadkiem, aż zrozumieją, że ta bliskość uzdrawia, wyzwala i ratuje.
1. Gdzie widzę siebie w tym wydarzeniu: pośród uczniów, mieszkańców Gerazy, w osobie uzdrowionego?
2. Jakie uczucia mi towarzyszą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz