Życie jest pełne przeszkód i przeciwności. Mojżeszowi i Izraelitom nie było łatwo zostawić wszystko, by wyruszyć na poszukiwanie ziemi obiecanej, ale nadzieja uzyskania wolności i nowego życia są silniejsze niż trudności, jakie spotykają na drodze.
Pojawiają się jednak wątpliwości, czy było warto. Kiedy dotarli do Morza Czerwonego, naturalnej przeszkody, a za plecami słyszą rydwany faraona, zaczynają się zastanawiać, czy wyjście nie było błędem. Lęk burzy zaufanie.
I doświadczenie opieki ze Strony Boga. Kiedy człowiek pozwala Bogu działać, Bóg działa. Jeśli nie pozwalamy na Boże działanie, sami zamykamy się na łaskę. Uciekajmy przed Izraelem, bo w jego obronie Pan walczy... Poganie uznają, że Bóg jest z ludem Izraela i ratuje go z opresji. Bóg ma tylko jeden cel - szczęście swojego ludu. Idzie ze swoim ludem, kiedy lud chce iść z Nim. Przemawia, kiedy lud chce Go słuchać.
Bóg wychodzi nam na spotkanie, kiedy my otwieramy się na nie.
1. Czy uznaję, że bez Bożej łaski nic nie jestem w stanie uczynić? Czy pozwalam Bogu na działanie w moim życiu?
Tak. Tak. Ale zatrzymuję się przy tym drugim "tak" i myślę, że nie jest ono tak zdecydowane jak pierwsze i że chyba brzmi: "tak?". Dlaczego, skoro uznaję wszechmoc mego Pana i moją totalną słabość i niemoc, nie polegam bezgranicznie na Nim i bardzo często chwytam kierownicę, by prowadzić, zamiast usiąść na fotelu pasażera. Mam dziś o czym myśleć.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Czy byłoby możliwe doświadczenie mocy i opieki Bożej w życiu, gdyby nie trudności i zmaganie się z przeciwnościami? Czy gdyby nie rydwany pędzące za plecami, a woda przed sobą, Izraelici zobaczyli by, że Bóg jest z nimi? Może i tak jest w moim życiu, z natury bronię się przed cierpieniem, boję się potęgi morza, które trzeba przekroczyć; choćby taki drobiazg: ktoś mi powiedział przykre słowo a już odpowiadam pięknym za nadobne. Ale jest też w moim życiu doświadczenie, podobne do opisanego wczoraj w homilii o św. Józefie, gdy On w cichości i pokorze przyjmuje cierpienia trudne i niezrozumiałe i doświadcza Bożego pocieszenia. Ponad to ukazana w/w homilii droga cierpienia św. Józefa pozwala mi zobaczyć, że taka jest Boża filozofia na szczęśliwe życie z Nim. Bo przecież można by oczekiwać, że „cień Ojca” a przede wszystkim Jego Syn będzie miał życie usłane różami, z górki; a tak nie jest, Józef ucieka przed Archealosem, Boży Syn nie rodzi się w cztero-gwiazdowym hotelu itd…
OdpowiedzUsuńOdpowiadając sobie na postawione w okruchach pytanie: zrozumiałam, że Bóg może działać w moim życiu, kiedy przyjmuję to co mi daje, co mnie „spotyka”.
Wiem, że piszę za dużo, ale nie mogę przejść bez słowa obok zdania z ewangelii, które zawsze jak je spotykam to mnie porusza. Mianowicie: kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką. Bycie siostrą jest dla mnie do wyobrażenia, tak nazwanie matką już nie. Kryje się w tym jakaś niesamowita godność i bliskość, zdecydowanie inne więzi krwi i serca od siostrzanych. I tutaj znajduję odp. na pierwszą część pytania w okruchach: bez łaski Bożej nie jestem wstanie pełnić woli Bożej.
Ps. Bardzo dziękuję ojcu za poruszające odkrywanie osoby i życia św. Józefa. Dotychczas był dla mnie odległy, nieznany wręcz anonimowy.