Święty Paweł przypomina nam o odpowiedzi, jakiej dzięki Chrystusowi udzielają chrześcijanie: Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim. Śmierć nie jest końcem naszej ludzkiej podróży. Naszym ostatecznym przeznaczeniem jest życie.
Życie inne niż to, które znamy, w którym dobro miesza się ze złem, miłość z jej brakiem, sprawiedliwość z niesprawiedliwością, wierność z niewiernością. Naszym przeznaczeniem jest życie, jakiego pragnie każde włókno naszego serca, życie w pełni, gdzie wszystko to, co złe, co chwiejne i niepokojące, co powoduje, że cierpimy, zniknie.
Dzięki Jezusowi Chrystusowi uczestniczymy w historii zbawienia, a nie historii zatracenia. To obiecał i ma wystarczające środki, aby spełnić swoją obietnicę: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Nic dziwnego, że Paweł napomina, abyśmy się nie smucili, jak ludzie, którzy nie mają nadziei.
1. Czy jestem świadkiem nadziei i zmartwychwstania?
"Naszym ostatecznym przeznaczeniem jest życie.
OdpowiedzUsuńŻycie inne niż to, które znamy, w którym dobro miesza się ze złem, miłość z jej brakiem, sprawiedliwość z niesprawiedliwością, wierność z niewiernością."
Miedzy innymi dlatego tak się tu łatwo pogubić na tym świecie, w tym zamieszaniu i pomieszaniu z poplątaniem. Wszystko tu pomieszane...Duchu Święty Nadziejo moja oświeć drogę przede mną i pomóż mi odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu, miłość od jej braku!
Dziękuję.
Bardzo dziękuję, za wybranie tego fragmentu z liturgii słowa, bo dobrze jest sobie przypominać co jest celem, po co ten codzienny trud.
OdpowiedzUsuńCzytając Ewangelię dzisiejszą stwierdzam, że nie ma przypadków. Jezus przychodzi tradycyjnie w szabat do świątyni, czyta i znajduje S Ł O W A proroka Izajasza. Niestety Jego dobra nowina nie dociera do mieszkańców Nazaretu, zostaje On odrzucony, a wręcz wyrzucony. Czyli można mieć zamknięte serce, oczy i uszy i nie rozpoznać wyjątkowego spotkania podczas „zwyczajowego szabatowego spotkania”.
Piszę, że nie ma przypadków, bo takie „spotkania” i ja mam w swoim życiu. Mogą one umknąć, bo kogoś „znamy” i czym on nas może zaskoczyć? Na Mszy św. znamy tekst Ewangelii, proboszcza mówiącego homilię; albo w pracy, znam osoby, wiem co powiedzą, jak reagują.
Otwartość sprawia, że możemy być „zaskoczeni”. Najświeższy przykład mam z pracy na wczorajszym dyżurze – wymiana 2 zdań z osobą, której owoce nadal rozlewają radość w moim sercu i wdzięczność Bogu, że mogę być świadkiem jak Boża miłość puka i przedostaje się do czyjegoś serca. Pierwsze zdanie koleżanki dotyczyło chęci odwdzięczenia mi się za wykonaną przeze mnie pracę. A drugie zdanie, to była moja prośba by w ramach wdzięczności odmówiła modlitwę Ojcze Nasz za mnie i moją rodzinę (wiedziałam, że jej nie zna). Po zaledwie dwóch godzinach telefon, że odmówiła modlitwę z pomocą Google, ale ponieważ nie wiele rozumie i nie chce bezmyślnie klepać, więc właśnie słucha w internecie księdza, który tłumaczy o co w niej chodzi i skąd się wzięła.
W zwyczajnych chwilach, czynnościach spotykam Jezusa, który zwyczajne czyni wyjątkowym, dodaje sił, nadziei. Żałuję tych momentów, które mi umknęły i umykają z powodu zapatrzenia w siebie, w swoje utarte myślenie i schematy.