zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 14 listopada 2021

XXXIII Niedziela Zwykła

    Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia: ci wszyscy, którzy zapisani są w księdze (Dn 12,1b).

    Ten przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego (Hbr 10,12-13).

    A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach (Mk 13,28-29).


Powoli dobiega końca rok liturgiczny, przez który szliśmy prowadzeni przez św. Marka. Liturgia zaprasza nas do refleksji, do zastanowienia się nad końcem wszystkiego: nad końcem czasu, historii, naszego życia osobistego. Nic poza Bogiem nie jest na zawsze. Niebo i ziemia przeminą. I my przeminiemy. A często żyjemy tak, jakby śmierć przytrafiała się tylko innym. Warto obudzić w sobie świadomość własnego przemijania, bo to zmienia sposób, w jaki podchodzimy do życia i rodzi poczucie odpowiedzialności. 

     Czasem zbyt późno uświadamiamy sobie wartość każdej chwili, martwimy się i stresujemy rzeczami, które nie mają większego znaczenia. Zaniedbujemy to, co w dłuższej perspektywie jest naprawdę cenne i ważne. Życie ma swoją czasową granicę. 

    I byłoby bardzo smutne, gdybyśmy u kresu życia poznali, że nie wykorzystaliśmy ofiarowanego nam czasu. 

     Doświadczamy różnych znaków, które mówią nam o kruchości naszego życia: pandemia, wybuchy wulkanu, globalne ocieplenie, huragany czy powodzie. Nie kontrolujemy wszystkiego, nawet kiedy próbujemy udawać, że jest inaczej. Wszystko może ulec zmianie w każdej chwili naszego życia.

     Dopóki żyjemy, będziemy zastanawiać się nad naszą przemijalnością, nad tym co po śmierci. Ale nie musimy tego robić pod presją strachu i apokaliptycznych wydarzeń. Strach nie jest perspektywą, do której zaprasza nas Jezus.

    Ewangelia zaprasza nas do ufnego spojrzenia na życie, które jest nieustanną walką dobra i zła, jaka toczy się w sercu każdego człowieka. To jest bitwa, w której Jezus już zwyciężył i zstąpi z obłoków, aby objąć swoje Królestwo. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. To jest zaproszenie do nadziei, która jest tak delikatna, a zarazem tak mocna jak ta, która kiełkuje już w delikatnych pączkach drzewa, które szykuje się do życia. 

    Cieszyć się małymi chwilami, umieć wybierać, to co naprawdę ważne, żyć ze świadomością, że mamy tylko całe życie, aby zadbać o swojego ducha, o nasze ja – o to, by żyć wiecznie. 


1. Jakie myśli prowokuje we mnie myśl o końcu życia?


1 komentarz:

  1. Śmierć – choć wydaje się, że się z nią stykam co jakiś czas czy wśród bliskich, rodziny czy też pacjentów, choć czasami o niej myślę z racji wieku, Wszystkich Świętych, w zeszłym roku pandemia wywoła intensywne ew. przygotowania do niej, itd., to prawdą jest, że gdzieś z tyłu głowy, może podświadomie myślę, że mnie to nie dotyczy, dziś nie ja, jeszcze jutro będę miała czas na realizację postanowień (np. przeczytanie całej Biblii), telefon do chorej cioci który odkładam, słowo przeprosin lub podziękowań, a może wyjaśnienia sytuacji z Kimś. Dzisiaj przez chwilę próbowałam się wczuć w sytuację, że ktoś mnie informuje, że mam godzinę życia. Ta wiadomość zastaje mnie w domu z najbliższą mi osobą, której ślubowałam miłość i okazuje się, że gadanie o bałaganie, pretensje, że coś jest nie zrobione, wypominanie niedotrzymanych obietnic, czyli tzw. afera o przysłowiową przesoloną zupę – zupełnie jest nie istotna; rodzi się w sercu pragnienie bliskiego spotkania, przekazania nadziei, pragnienie wspólnej modlitwy, żal niewykorzystanych wspólnych chwil. Nie umiem nawet nazwać tych uczuć i myśli, które tak gwałtownie odczuwam.
    Tak jak piszesz ojcze, obudzenie w sobie świadomości własnego przemijania zmienia sposób podejścia do życia. Niestety, w moim przypadku stwierdzam, że taką świadomość, muszę budzić najczęściej jak się da. Postanowienia nie starczają na długo. Odzywają się nawyki, a także świat codziennie wkręca w swój wir.
    Jednak mam w sercu nadzieję, że Ten, który odkupił nas wszystkich, wejrzy na moje starania, może i bezradne, ale z miłością taką jaką mam, wejrzy na czyny i słowa, może i malutkie, niezauważalne, ale oddane ze szczerym pragnieniem miłowania.

    OdpowiedzUsuń