zachód słońca

zachód słońca

czwartek, 16 grudnia 2021

Czwartek 3. Tygodnia Adwentu

    Gdy posłańcy Jana odeszli, zaczął mówić o Janie do rzesz: "Co wyszliście oglądać na pustkowiu? - Trzcinę przez wiatr kołysaną? No, co wyszliście zobaczyć? Człowieka odzianego w miękkie szaty? Przecież ci, co są w odzieniu wspaniałym i w przepychu, w domach królewskich przebywają. No więc, co wyszliście zobaczyć?" (Łk 7,24-26).


    W ostatnim dniu pierwszej części Adwentu słyszymy pytania, które stawia nam Jezus. Pytania w charakterystycznym dla Niego stylu, które przede wszystkim stanowią wyzwanie, są prowokacją. To pytanie, które zmuszają do zastanowienia. Dlaczego coś robisz lub czegoś starasz się unikać? To są pytania o naszą autentyczność. 

    Co wyszliście zobaczyć? Na pustynię idzie się po to, aby spotkać siebie i Boga. Gdyby Jan był zwykłym człowiekiem, który swoje szczęście utożsamia z przyjemnością, nie poszedłby na pustynię. Mówiłby gładkie słowa i nikomu się nie naraził. Ale Jan na pustkowiu znalazł Boga i innym na Niego wskazywał. Spotkał się z niezrozumieniem ze strony elit i odrzuceniem, a wreszcie prywatnym odwetem za głoszone upomnienie. Tak człowiek potrafi udaremnić zamiar Boży względem siebie...

    Dziś oczekuje się od Kościoła, by dostosował się do świata, zmienił swoje nauczanie w zakresie moralności, małżeństwa, aborcji, eutanazji, ukazując niektóre ludzkie rozwiązania jako niezwykłe osiągnięcie cywilizacji. A kiedy papież, traktowany przez wielu, powtarza jednak wciąż to samo nauczanie Kościoła, pojawia się krytyka, oskarżenia, oburzenie. I można zapytać tych wszystkich oburzonych: Co wyszliście usłyszeć i zobaczyć? Nie dziwcie się swojemu oburzeniu, jeżeli wyszliście spotkać coś innego niż Ewangelię, Boga i prawdę o sobie. Na pustynię wychodzi się w poszukiwaniu Boga i siebie, prawdy o sobie. 

        Jezus chwali Jana za jego umiłowanie prawdy i autentyczność. Może dla wielu wydawał się dziwaczny - poprzez styl życia, sposób przekazu, szorstkość. Ale był autentyczny i nie dbał o to, by zadowolić tych, którzy go słuchali. Nie wskazywał na siebie, ale na Mesjasza, którego przyszedł głosić, dlatego nie zależało mu na tym, jak sam jest odbierany. I ta autentyczność i uczciwość Jana przyciągała na pustkowie tłumy. 

    Cały lud, gdy to usłyszał, a nawet poborcy opłat, uznawali sprawiedliwość Boga. Prości ludzie zazwyczaj nie mylą się w swoich ocenach. Dlatego potrafili zaufać Janowi, bo wyszli na pustynię, szukać Boga i prawdy. 

    Bóg, który w ten adwentowy czas wyprowadza nas na pustynię, pragnie przemawiać do naszego serca i pozwolić nam poznać Jego oblicze. Trzeba mieć nadzieję, że nasze adwentowe postanowienia, udział w roratach i sakramentach, jest rzeczywiście podyktowany pragnieniem spotkania Go na pustkowiu i poznawania prawdy o sobie. Bo tak łatwo można się rozminąć pomiędzy ludzkimi oczekiwaniami, a Bożym pragnieniem. 


1. Czego oczekuję od adwentowego czasu? 

1 komentarz:

  1. Czasami są okresy w życiu, kiedy czuję się niezrozumiana, odrzucona, czy jak opisany dzisiaj w Izajaszu naród: jak opuszczona i zatrwożona kobieta. W takich chwilach dobrze jest wrócić sercem do dzisiejszych słów, w których Pan zapewnia, że z czułością okaże miłosierdzie, że wszystko może się w życiu pozmieniać, góry poprzesuwać, ale Jego miłość do mnie jest nie zmienna, nie osłabnie. Pan mówi: JESTEM CI ŻYCZLIWY.
    Wielu mamy dzisiaj Janów, każda homilia może być takim nawoływaniem. Pytanie: „co wyszliśmy zobaczyć”, można by zadać sobie i każdemu przychodzącemu do kościoła. Moja odpowiedź może być bardzo różna w różnych momentach mojego życia, w zależności od sytuacji w jakiej znajduję.
    Dzisiaj mam pragnienie spotkania z Przychodzącym, przygotowania dla Niego miejsca w moim sercu, w moim zagonionym życiu, w moich czasem pokręconych relacjach. Więc wychodzę by zobaczyć i posłuchać „Jana” co mogę uczynić, aby zaproszony mógł ogarnąć swoją Miłością każdy zakątek mojej codzienności. Wczoraj np. zadzwoniłam do osoby, która mnie kilkakrotnie zapraszała, a ja się do niej nie odzywałam od kilku miesięcy; wieczorem zmęczona cierpliwie wysłuchałam załamanej życiem osoby, pocieszyłam słowem i dałam jej do zrozumienia, że jest kochana.
    Ciekawe jakie odpowiedzi byłyby na pytanie: „co wyszliście zobaczyć” zadane za kilkanaście dni, kiedy będą „odwiedziny” przy żłóbku. Pamiętam jak dzieci były małe chciały zobaczyć murzynka z kiwającą głową i zwierzątka. Co lub Kogo teraz będą wypatrywać patrząc na żłóbek? :)

    OdpowiedzUsuń