Bohaterką tej ostatniej niedzieli Adwentu jest Maryja. Tym, co zwróciło moją uwagę w dzisiejszym słowie, jest doświadczenie błogosławieństwa. Boże błogosławieństwo nie czeka na wyznanie wiary, nie jest nagrodą. Bóg udziela swojego błogosławieństwa, bo mnie kocha. I udziela tego błogosławieństwa od pierwszej chwili mojego istnienia.
To błogosławieństwo napełnia radością. Dwukrotnie św. Łukasz podkreśla w swojej Ewangelii, że podskoczyło dzieciątko z radości. Skacze się z radości, bo posiada się Boże dary. To jest radość z rozpoznania Zbawiciela, tak jak później będą się cieszyć pasterze i królowie. To jest radość każdego człowieka, który w swoim życiu rozpoznaje błogosławiącą rękę Boga i przeżywa głęboką wdzięczność za otrzymane dobro.
Jestem odbiorcą Bożego błogosławieństwa, od pierwszych chwil mojego życia. Otrzymałem i otrzymuję tak wiele rozmaitych darów. To jest powód do świętowania z radością. Dlatego Boże Narodzenie jest czasem radości. I nie wolno nam rezygnować z tej radości, chociaż wielu chce ją nam zabrać.
Bóg często zaskakuje nas swoimi darami. Jeżeli spojrzymy wstecz na nasze życie, zauważymy, że doświadczaliśmy wydarzeń, które były dla nas darem. Bóg zaskakuje nas przez intuicje, ludzi, doświadczenia. Tak zaskoczył Elżbietę wizytą Maryi. Dlatego woła: A skądże mi to, że matka mojego Pana przyszła do mnie!? Elżbieta wyraża radość z otrzymanego daru, podkreśla to, czym Bóg ją obdarował: podskoczyło dzieciątko z radości w moim łonie!
Maryja jest szczęśliwa, ponieważ uwierzyła. Wiara nie jest doświadczeniem, które nas obciąża lub przytłacza. Nie jest też ideologią, która próbuje ukryć nasze frustracje. Nie powoduje, że nie dostrzegamy już ludzkich dramatów i niesprawiedliwości. Maryja jest szczęśliwa, ponieważ ufa, że spełni się to, co przekazał Jej anioł.
W każdym spotkaniu ukryty jest nieoczekiwany dar. Pierwszą konsekwencją wcielenia Syna Bożego jest spotkanie i głęboka radość. Mieć Boga przy sobie, to znaczy wychodzić ku innym.
Samo spotkanie jest darem. Jeśli idziesz niechętnie na jakieś spotkanie, z przymusu, kiedy myślisz, że tak naprawdę to nie masz ochoty się spotykać, spotkanie nie może skończyć się radością. Nasze codzienne spotkania przypominają raczej krótkie zderzenia. Zbytni pośpiech sprawia, że nie wymieniamy się niczym, nie zostawiamy innym nic z siebie. Krzyżują się nasze drogi, ale nie ma spotkania.
Przyjście Jezusa jest zaproszeniem do spotkania z drugim człowiekiem. Ten sam Pan, który ukaże się nam w chwalebnym dniu, teraz wychodzi nam na spotkanie w każdej osobie i w każdym wydarzeniu, abyśmy Go przyjęli.
Inną ważną rzeczą jest przyjrzenie się temu, co nosimy w swoim sercu, w sobie. Ponieważ to właśnie będziemy przekazywali innym, nawet jeśli nie otworzymy ust.
1. Czy moje spotkania z najbliższymi i przyjaciółmi w tym czasie adwentu niosą w sobie głębię daru?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz