zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 30 października 2022

XXXI Niedziela Zwykła

Znalazł się tam wtedy człowiek, nazywany Zacheuszem. Był on zwierzchnikiem poborców opłat, bardzo bogatym. Chciał on zobaczyć Jezusa, jaki On jest, lecz ponieważ był niedużego wzrostu, nie mógł z powodu tłumu. Pobiegł zatem do przodu , gdzie miał przechodzić, i wszedł na sykomorę, aby Go zobaczyć (Łk 19,2-4).


     Zacheusz, ten Zacheusz, był niezły we wspinaczce i pokonywaniu trudności. Dzięki swoim umiejętnościom znalazł się na szczycie poborców podatków w Jerychu, należał do elity ekonomicznej ze względu na zgromadzony majątek i zajmowane stanowisko. Można było nim gardzić, bo był kolaborantem, ale nie można było odmówić mu sukcesu i przynajmniej pozornie dbać o zachowanie poprawnych relacji. Za plecami pewnie go obmawiano i zazdroszczono mu, ale w bezpośrednim spotkaniu okazywano szacunek i się kłaniano. Miał przecież wpływy, a wokół niego zawsze było trochę tych, którzy wykorzystywali jego pozycję dla własnych korzyści, a czasem liczyli na przymknięcie oka i naliczenie mniejszych podatków… 

Zacheusz potrafi wyznaczać sobie cele, a kiedy coś postanowi, potrafi nawet podbiec i wspiąć się na drzewo, potrafi zaryzykować i narazić się na kpiny z powodu zachowania, które nie przystoi zajmowanemu stanowisku.

     Możemy dostrzec pewne podobieństwa pomiędzy Zacheuszem a całkiem liczną gromadą karierowiczów dzisiejszego świata polityki i biznesu, którzy posiedli umiejętność wspinania się na szczyt. Uwierzyli, że szczęście w życiu polega na zrobieniu kariery, zdobyciu dobrego stanowiska, posiadaniu wspaniałego ciała i zasobnego portfela, który pozwala bawić się, korzystać z wpływów i cieszyć się podziwem. I temu poświęcają swój czas, swoją energię i swoje marzenia. Często depcząc po drodze innych, bez żadnych skrupułów i zahamowań. 

    Ale ci Zacheusze wszystkich czasów, także naszych, są często głęboko samotni. Może podziwiani, może otoczeni zazdrością i błyskiem fleszy, a najczęściej samotni i puści. Im bardziej zajęci tym, co zewnętrzne, tym mniejsze i skarłowaciałe mają wnętrze.

     Zacheusz poczuł się kochany, doceniony i przyjęty jako osoba, zaakceptowany jako człowiek i to sprawia, że nie potrzebuje już tak wielu rzeczy, które go izolowały od innych i zapewniały mu znaczenie i wątpliwy szacunek. To nie my zmieniamy siebie, to miłość nas zmienia. 

Zacheusz jest szczęśliwy! Chciał poznać Jezusa, a poznał siebie i poznał Boga! I nie trzeba było nic więcej. Otworzył przed Jezusem drzwi domu, nie wiedząc nawet, że Jezus otwiera przed nim drzwi życia. 

Oby i wobec nas, każdego z nas, mógł Jezus wypowiadać słowa, które usłyszał Zacheusz: dzisiaj zbawienie stało się udziałem tego domu. Dzisiaj zbawienie przyszło do tego serca, do tego domu. 


1. Czy niedzielna Eucharystia jest dla mnie spotkaniem Jezusa przy stole i doświadczeniem zbawienia, które jest moim udziałem?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz