I wziąłem książeczkę z ręki anioła i połknąłem ją, a w ustach moich stała się słodka jak miód, a gdy ją spożyłem, goryczą napełniły się moje wnętrzności (Ap 10,10).
Pokarm, który w ustach jest słodki, wnętrzności napełnia goryczą. Poszukiwanie prawdy, odkrywanie jej jest taką słodką rzeczywistością. Ale już przekazywanie prawdy bywa trudne, napełnia goryczą, bo spotyka się z odrzuceniem.
Światło oświeca, ogień oczyszcza, ale czasem wolimy jednak chodzić w ciemności, zadowalając się szarością czy jakąś namiastką światła.
Przyjęcie prawdy bywa trudne, boli, chociaż prawda doprawiona miłością, a tylko taką Pan Bóg nam oferuje, nie rani. Człowiek potrafi prawdą zranić. Przyjąć Bożą prawdę, to zgodzić się na wyjście z szarości i życie w świetle.
Kiedy nawet przyjęcie prawdy rodzi odrzucenie i ból, warto w nią wejść, by przyjąć to Boże światło.
1. Czy dbam o czystość myśli, słów, gestów?
Czy dbam o czystość myśli, słów, gestów? Czyli o to by były prawdziwe? By pochodziły z Bożego źródła i były słodkie jak miód i związane z goryczą odrzucenia? W sumie to nie zastanawiałam się nad tym, czy dbam o to. Często pozwalam, by przychodziły skąd chcą i wychodziły przeze mnie jak chcą. Smutna prawda... Bo o czystość trzeba zadbać. Wziąć, ustawić w promieniach Światła, zanurzyć w Ogniu i poddać Jego oczyszczającej mocy, No właśnie...
OdpowiedzUsuńDziękuję ojcze Edwardzie.