Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne (J 12,9).
Kiedy stajemy się pesymistami, myślimy, że nasze słowa nie mają na nikogo wpływu, że nasze czyny giną w pustce... rzucone na wiatr. Paweł, piewca i poeta miłości, ten, który głosi, że miłość musi poruszać całą naszą egzystencję, wszystko, co robimy, bo jeśli nie mam miłości, jestem niczym, przypomina nam o innej wzniosłej prawdzie. Bóg zwiększy plon waszej sprawiedliwości.
Sprawiedliwość w Piśmie Świętym bardzo często jest synonimem miłości. Prawdziwa sprawiedliwość nie ogranicza się do wypełnienia tego, co nakazane prawem, ale je przekracza. Żaden gest miłości, żadne słowo miłości, żadne miłosierne działanie nie zostanie zaprzepaszczone. Bóg pomnoży je wielokrotnie. W obiecanym nowym życiu będą tylko obfite owoce miłości. Na rozległym polu, jakim jest niebo, jedynym ziarnem, które będzie miało swoje miejsce, będzie ziarno miłości.
Ile warte jest życie? Ile nasze własne, a ile innych? Ile kosztuje przywrócenie godności? Ile podniesienie, ile naprawienie? A jednak jak łatwo jest je zniszczyć i zdeptać...
Kiedy czytam dzisiejsze Słowo, mam wrażenie, że jest to jeden z tych momentów, w których jego ostrość i stanowczość są tak wielkie, że uniemożliwiają nam odwrócenie wzroku lub usprawiedliwienie się z naszych półśrodków, przy pomocy których tak często kręcimy się w wokół siebie, znając i korzystając jednocześnie z nieskończonego miłosierdzia Pana, które przyjmuje wszystkich.
Powiedziano nam o ryzyku, i to radykalnym. Propozycja jest dosłowna: ... kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci je z mego powodu, znajdzie je. To takie jasne, ale i mocne, bez żadnych środków łagodzących. A co, jeśli jeszcze nie mam na tyle odwagi, aby stracić swoje życie, nie mam tego doświadczenia, że warto zaryzykować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz