Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą. Na to Jezus rzekł do niego: Szymonie, mam ci coś powiedzieć (Łk 7,39 - 40).
Wszyscy ją znali. Gardzili nią, ale korzystali też z jej usług.
Nawet porządni ludzie potrzebowali jej, nawet faryzeusz Szymon jej potrzebował, aby sobie przed lustrem powiedzieć: nie upadłem tak nisko jak ona.
Ich grzechy były zakryte przed ludzkim wzrokiem, cieszyli się szacunkiem, poważaniem, a ona zasługiwała na pogardę. Chociaż to oni zakładali maski, udawali – wielu z mieszkańców miasta znała – tych, którzy do niej przychodzili, widząc tylko jej ciało, którzy traktowali ją jak przedmiot dający im przyjemność.
Przyszło jej żyć na marginesie miasta. I mimo całego upodlenia, w jakim żyć jej przyszło, przychodzi do domu Szymona, słysząc, że tam przebywa Jezus. Słyszała o nim. Tliła się w jej sercu nadzieja, że On jeden nie zobaczy w niej tylko ciała, że On jeden zobaczy jej serce.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUqzCiZ2pt74fiFbSegEgJfBm2ElhMujwYVCelzHj5GjGDRaktpYvv0z6U8lBiURj5LvnhHTpm8G6j8fBL7kVPWCeT5GshJvgYv6NjHLBQWwzpJwL3VuxICUvm5Hw-79oz8BAGBLVPPR2R/s320/silata-na-misulta.gif)
Jezus czyta także nasze myśli. Widzi nasze serca. Gdyby ludzkie myśli pachniały, to na świecie roznosiłby się nieopisany odór, tak że wszyscy zostalibyśmy przezeń zatruci (F. Dostojewski).
Jezus czyta w naszych sercach jak w otwartej księdze. I każdemu z nas mówi: mam ci coś do powiedzenia…
1. Czy nie wydaję zbył łatwych sądów o bliźnich?
2. Czy nie potrzebuję grzechu drugiego człowieka, by usprawiedliwiać siebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz