Lecz Piotr wraz z Janem przypatrzywszy się mu powiedział: «Spójrz na nas!». A on patrzył na nich oczekując od nich jałmużny. «Nie mam srebra ani złota - powiedział Piotr - ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!» (Dz 3,4-6).
Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On rzekł do nich: «O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! (Łk 24, 15b-16.25).
Kiedy dopada nas zniechęcenie, znudzenie, zwątpienie, potrzebujemy kogoś, kto nas popchnie, byśmy stanęli na nogi. Kogoś, kto w nasze serce wleje siłę, która poruszy nasze nogi.
Kaleka siedzący przy bramie świątyni w imię Jezusa odzyskuje nie tylko zdolność chodzenia, ale także chęć i radość życia. Zaczyna skakać, chodzić i uwielbiać Boga.
Kiedy myślimy, że nie damy rady, że to ponad nasze siły i możliwości, potrzebujemy kogoś, kto potrafi pomóc nam przezwyciężyć nasze zwątpienie.
Bóg napełnia nas nadzieją i ukazuje możliwości tam, gdzie po ludzku rodzi się zwątpienie. Wystarczy ci mojej łaski.
Emaus. Nie poznali Go w drodze. Bóg idzie i z nami do naszego Emaus, a często Go nie zauważamy nawet, nie mówiąc o rozpoznaniu.
I jak uczniowie idący do Emaus, potrzebujemy czasem, by ktoś nam otworzył oczy, by nam powiedział: jesteś nierozumny!
Nie ma się co obrażać, kiedy ktoś w taki sposób otwiera nam oczy, byśmy zobaczyli, że mieliśmy wiele okazji, aby żyć nadzieją, że mieliśmy po swojej stronie Boga, ale nie potrafiliśmy Go zobaczyć i rozpoznać.
Św. Augustyn powiedział: Bóg, który stworzył ciebie bez ciebie, nie zbawi cię bez ciebie. Potrzeba czasem takiego przebudzenia, otwarcia oczu, które wyzwala zaangażowanie, zmienia rozczarowanie w nadzieję i radość, pozwala na podjęcie życiowego wyzwania. Potrzeba czasem kogoś, kto sprawi, że serce zaczyna płonąć.
1. Czy dostrzegam obecność Boga w codzienności?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz