Wyszli. Wyszli z synagogi, z modlitwy, ze spotkania z Bogiem, ze słuchania Boga.... Jaka była ta modlitwa, skoro wydała taki owoc?
Znając faryzeuszy, należy domniemywać, że zadbali, by ich modlitwa była zgodna ze wszystkim, co było nakazane i ustalone: zasady, prawa, gesty i zwyczaje. Byli najlepszymi znawcami rytuałów i tradycji oraz zobowiązań wobec Boga.
Ale jednak... Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców... Ta modlitwa nie mogła być dobra i miła Bogu, skoro zrodziła takie owoce, skoro knuli, w jaki sposób Go zgładzić. Samo połączenie synagogi, modlitwy i spiskowania w celu pozbawienia kogoś życia brzmi bluźnierczo.
To, co uderza najbardziej, to spokój tych ludzi, którzy wierzyli, że wykonują swój obowiązek i w ten sposób dbają o dobro swojego Boga. Nie mają wyrzutów sumienia. Wszystko wydaje się w porządku - w końcu robią to, aby chronić honoru i świętości Boga.
Jezus wyszedł z tej samej synagogi. dokonał uzdrowienia. Wyszedł i oddalił się, a wielu poszło za Nim. Ci, którzy poszli, zostali uzdrowieni. Też po modlitwie, po rozmowie z Ojcem. W sercu Jezusa rodzi się współczucie i miłosierdzie - uzdrawia.
1. Jakie owoce rodzi moja modlitwa?
Po modlitwie wraca moja świadomość kim jestem, że jestem własnością Boga, Jego dzieckiem ukochanym i że On jest ze mną. Odzyskuję równowagę i pokój w sercu. I mogę iść dalej...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Bardzo dziękuję za powyższe piękne świadectwo p. Jola.
OdpowiedzUsuń