Kiedy się urodziłeś? To takie proste pytanie i z pewnością udzielisz poprawnej odpowiedzi, podając datę urodzenia, może nawet godzinę.
Ale spróbuj inaczej spojrzeć na to pytanie: czy
dzisiaj też się narodziłeś? Czy narodziłeś się na nowo, kiedy rano otworzyłeś
oczy, aby przywitać nowy dzień? Czym się będzie różniło twoje dzisiaj od
twojego wczoraj? Czy to rzeczywiście będzie nowy dzień, czy może kolejny,
powielony rutyną, naznaczony przyzwyczajeniami dzień?
Nie rodzimy się tylko jeden raz.
Nasze narodziny to nieustanny proces. Narodziliśmy się z łona matki,
narodziliśmy się dla Boga w sakramencie chrztu do życia w łasce, rodzimy się za
każdym razem, kiedy odkrywamy sakrament pojednania, kiedy przebaczamy i
otrzymujemy przebaczenie, kiedy spotykamy miłość i kiedy innych potrafimy
obdarzyć miłością. Rodzimy się w codziennej walce z naszymi słabościami,
ograniczeniami, grzechami i rodzimy się w ciszy spotkania na modlitwie, w
spotkaniu z żywym Słowem.
Lubimy mieć kontrolę nad rzeczywistością, w której żyjemy. Lubimy, kiedy wszystko pasuje, ma swoje miejsce, kiedy towarzyszy nam poczucie pewności i bezpieczeństwa.
Narodzić się z Ducha, pozwolić się prowadzić Duchowi, to zgodzić się na to, że nie mam kontroli nad otaczającą mnie rzeczywistością, zgodzić się z tym, że prawie nic nie wiem, że muszę zaufać.
I tak często jest, takie jest nasze doświadczenie.
Nasze zamierzenia i plany okazują się zamkami budowanymi na piasku, a życie
pisze swoje scenariusze, i musimy się uczyć ścieżek całkowicie nieznanych,
których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy.
Każdego dnia możemy rodzić się na
nowo, odzyskiwać zapał i radość życia, odkrywać głębię i sens takich wydarzeń,
które pojawiają się na naszej drodze, podejmować nowe wyzwania. To jest możliwe, kiedy pozwalamy Duchowi,
aby nas poprowadził, kiedy godzimy się na to, że nie wszystko musimy mieć pod
kontrolą, że to nie my jesteśmy głównymi reżyserami naszego szczęścia, kiedy
uznajemy, że to Jezus jest Panem naszego życia i potrafimy Mu nasze życie w pełni zawierzyć.
Czy Jezus rzeczywiście jest Panem mojego życia? A jeśli nie, to kto? Czy pielęgnuje moją relację z Duchem Świętym? Na ile pozwalam się Mu prowadzić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz