Postawa gospodarza winnicy, którą opowiada nam dzisiejsza Ewangelia, wymyka się wszelkim prawom ludzkiej logiki. Doskonale rozumiemy, co robi właściciel, ale nie akceptujemy jego zachowania. Wydaje nam się ono po prostu niesprawiedliwe. I nie mielibyśmy trudności ze znalezieniem przekonujących argumentów, aby wykazać, że nie powinno się płacić tyle samo temu, kto pracował osiem godzin, co temu, kto pojawił się w ostatniej godzinie pracy.
Z tej historii w sposób szczególny docierają do mnie dwie rzeczy:
* być może czyjeś życie bardzo się pogmatwało i pokomplikowało, pogubił drogi i nie dał się nająć do pracy o świcie. Ale ważne jest to, by w tej godzinie, kiedy On przyjdzie, być tam i pozwolić się spotkać. Nawet jeśli jest to ostatnia godzina, każdy otrzyma swoją szansę. I to jest wielkim źródłem nadziei...;
* Królestwo jest darem. Nie zdobędziemy go własnymi siłami. Jeśli ktoś uważa, że pracuje od pierwszej godziny, może jedynie dziękować za to, że został znaleziony i zaangażowany bardzo wcześnie rano... Nie jest to zasługą człowieka, ale może przynieść wielką radość z życia spędzonego z Nim i dla Niego.
Czy nie szemram przeciwko miłosierdziu okazywanemu innym?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz