Lament Hioba jest bardzo przejmujący. Złamane życie, któremu brakuje już nadziei. Jedynym pragnieniem jest już tylko to, by Bóg zamknął drogę życia, szuka śmierci usilniej niż skarbu, ucieszy się, że doszedł do grobu.
Doświadczając cierpienia i zła, możemy czerpać ze słów Hioba, żalić się Bogu na swój los, jak czynił Hiob. Nawet Jezus modlił się w godzinie męki: Eli, Eli, lema sabachthani?
Ale także, przeżywając w życiu trudności, jak przeżywał je Jezus, trzeba przejść do drugiego momentu, w którym pojawia się przekonanie, że Bóg nie opuszcza, nawet w chwilach najbardziej bolesnego cierpienia. Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego - to były słowa, które wyparły rozpacz, słowa zaufania nawet w tak wielkim cierpieniu.
Patrzę na zdjęcie patronki dnia, św. Małej Tereski. Dziś zrozumiałem, że ujął mnie blask płynący z tego spojrzenia, Boży blask - chociaż cierni i kolców nie brakowało, ona cieszyła się pięknem róż. Oczy są rzeczywiście zwierciadłem duszy...
Jak się modlę w chwilach cierpienia, bólu, osamotnienia czy duchowego zniechęcenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz