Chrześcijańska nadzieja - może zbyt często patrzymy na nią jak na jakiś miraż majaczący w oddali, śniąc o lepszych czasach. Miraż, który rozbija się na twardych realiach życia i wywołuje jedynie rozczarowanie, bo myśmy się spodziewali...
Wędrując ścieżkami Adwentu wraz z Izajaszem, możemy uczyć się w szkole nadziei i w niej wzrastać. To nie jest próżna iluzja, nie fatamorgana, to także nie jest pobożny sentymentalizm.
Chrześcijańska nadzieja patrzy w przyszłość wypatrując przyjścia Pana, ale ani nie zaprzecza problemom, które są naszym udziałem, ani nie pozwala się uwięzić temu wszystkiemu co jest problemem i trudnością naszego życia. Chrześcijańska nadzieja pozwala zachować wolność wobec problemów i podchodzić do nich jak do wyzwania, z którym trzeba się zmierzyć.
Ścieżka została już wyznaczona, towarzyszy nam na niej Ten, który czuwa, byśmy nie pobłądzili. Kiedy chcemy zejść z drogi, szukając tego, co łatwiejsze lub kiedy ulegamy iluzji świata, On wciąż wskazuje drogę: To jest droga, idźcie nią! To na tej drodze znaleźć można pożywny pokarm, a Pan opatrzy rany i uleczy sińce po razach.
Izajaszowa szkoła nadziei uczy nas, że tam, gdzie pojawia się zranienie, okrucieństwo człowieka i niesprawiedliwość, gdzie pojawia się grzech, pojawia się także źródło Bożego Miłosierdzia. Izajasz nie mówi, że nie ma ran, cierpienia i grzechu. Pokazuje jednak, że to, co złe, zostanie przeniknięte światłem - Bożym światłem i znajdzie uleczenie...
Czy życiowe trudności nie okradają mnie z nadziei?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz