W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami. Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób (Łk 6, 12 - 13.17 - 18a).
Jezus wybiera. Spośród dużej rzeszy uczniów tylko tych Dwunastu. Mają stać się fundamentem. Od fundamentu zależy cała budowla. Bez dobrego fundamentu się nie ostoi.
Wybór dokonuje się na górze. W miejscu, gdzie łatwiej nawiązać więź z Bogiem. Jezus uczy apostołów, że trzeba na tę górę wychodzić, by tę jedność z Ojcem podtrzymywać. Ale również uczy ich tego, że z góry trzeba zejść. Na równinę. Miejsce ucznia Jezusa nie jest na górze, ale na równinie, pośród ludzi.
Trzeba schodzić z góry - z góry wielkiego mniemania o sobie, z góry niedostępności i wywyższania się. Schodzić na równinę, często pełną monotonności, zwyczajności, bez wielkich duchowych uniesień. Schodzić na równinę to być pośród innych, pozwolić się dotknąć, usłyszeć. To dawać świadectwo, że życie wiarą realizuje się w ludzkiej codzienności, a nie jedynie w czasie duchowych uniesień na wyżynach.
Ale potrzeba również wychodzić na górę - na modlitwę, by budować jedność z Ojcem. Tylko On daje ową moc świadczenia, głoszenia.
1. Czy dbam o swoją modlitwę?
2. Czy modlitwa jest dla mnie źródłem siły?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz