Może zdumiewać, że to właśnie oni wyszli z tą propozycją. Uczestniczyli w wydarzeniach, do których nie byli dopuszczeni nawet pozostali apostołowie.
Kiedy ruszają do Jerozolimy, bo dopełnia się czas, kiedy Jezus mówi o swoim odejściu, oni wciąż tkwią w narcyzmie: starają się o pierwsze miejsca w Królestwie, nie pozwalają innym uzdrawiać ludzi w imię Jezusa, a teraz chcą sprowadzić ogień za brak gościnności na Samarytan. Aby zniszczyć tych, którzy myślą inaczej, którzy postanowili ich nie przyjąć.
Jezus upomina ich, nie zgadza się na taką optykę. I to upomnienie musi stać się dla nas źródłem do rachunku sumienia: czy nie ma w nas ducha zazdrości, ducha wykluczania, przemocy i odwetu? Czy kieruję się duchem pokory, miłości, braterstwa?
Ktoś powiedział: Jeśli nie rozumiemy znaczenia przebaczenia i nie włączamy go do naszego życia razem z innymi, nigdy nie osiągniemy wewnętrznej wolności, pozostając więźniami naszych urazów.
Jezus jest wolny od urazów. Nie doszukuje się złej woli u tych, którzy nie myśleli tak jak On. Nie uciekał od rzeczywistości, która Go otaczała, ale potrafił przyjmować tę rzeczywistość i kochać ją taką, jaka jest, ze wszystkimi jej konsekwencjami.
1. Czy nie przechowuję w sercu urazów do tych, którzy coś zrobili nie po mojej myśli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz