zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 20 czerwca 2021

XII Niedziela Zwykła

    Jeśli ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe (2Kor 5,17).

    Tamtego dnia, późnym popołudniem, powiedział do nich: „Przeprawmy się na drugi brzeg”. Zostawili tłum i zabrali Go, tak jak był w łodzi. Były z nim także inne łodzie. Zerwała się wtedy gwałtowna wichura i fale wlewały się do łodzi, tak że łódź już się napełniała (Mk 4,35-37).


    Jezus ciągle jest w drodze. W kontekście dzisiejszej Ewangelii można powiedzieć, że nie przepada za łodziami, które stoją zacumowane w jednym miejscu. Interesuje Go drugi brzeg. I ci, którzy są Jego uczniami, są popychani ku temu brzegowi, są popychani do nieustannego ruchu, do bycia w drodze. 

My jesteśmy nawet dobrzy we wsiadaniu do łodzi. Chętnie rozpoczynamy jakieś życiowe czy zawodowe projekty. 

    Jedni wchodzą na łódź małżeństwa, inni kapłaństwa czy życia zakonnego, a czasem można to wejście na łódź odczytać jako jakieś inne plany czy zobowiązania – systematyczna  modlitwa, lektura Pisma Świętego, włączenie się w życie jakiejś wspólnoty chrześcijańskiej, czy rozpoczęcie studiów. Moglibyśmy mnożyć i wymieniać.

     Problem polega na tym, że kiedy już wejdziemy na taką życiową łódź, chcielibyśmy pozostać w miarę blisko brzegu czy portu, kontemplując morze, niebo, horyzont, ciesząc się delikatnym kołysaniem i szumem fal. 

    Ale kiedy fale stają się trochę większe, kiedy ostrzejszy wiatr uderzy w nasze twarze, a fale kołyszą zbyt gwałtownie, chcemy wyskoczyć na suchy ląd. A Jezus mówi dzisiaj bardzo wyraźnie: przeprawmy się na drugi brzeg.

Jest faktem, że w każdej podróży możliwa jest zawsze jakaś wichura, jakiś sztorm. Wzburzone fale, słońce traci swoją jasność, nadciągają chmury, woda wdziera się pod stopy? Ale skoro pozwoliliśmy Panu spać, my tacy samowystarczalni i obrotni, nie śmiejmy Go teraz budzić! Próbujemy sami sobie radzić. 

    Z tej ewangelicznej sceny jednego możemy się nauczyć. Posiadanie Go w łodzi nie oznacza, że nie będzie burzy. Ale z Nim możemy przezwyciężyć fale i dotrzeć do drugiego brzegu. 

    Wiara nie oznacza więc przyjmowania za pewnik, ze On uspokoi wszystkie burze. Mieć wiarę, to zaufać, że w środku burzy On jest ze mną! Nie jestem sam. 


1. Co najczęściej niepokoi moje serce, wstrząsa moim życiem?

2. W jakich sytuacjach myślałem, że nie ma obok mnie Jezusa? Jak dziś na nie patrzę?

 



1 komentarz:

  1. Odp. Na pyt 2: parę lat temu wołałam Jezusa o ratunek i pomoc. Byłam w strachu, panice jak dzisiejsi uczniowie. Sprawa dot. mojej córki i jej choroby.Pan wyprowadził ze sztormu, postawił na drodze osoby, nauczycieli, lekarzy... którzy pomogli. Z perspektywy widzę, jak doświadczenie to przemieniło mnie, moje małżeństwo, które do tamtego sztormu wydawało się z zewnątrz poprawne. Jezu dziękuję za Twoją obecność w mojej łodzi. Nie wiem jak daleko jeszcze na drugi brzeg, proszę daj mi łaskę wiary i ufnosci do końca.

    OdpowiedzUsuń