zachód słońca

zachód słońca

środa, 9 grudnia 2015

Środa II Tygodnia Adwentu

     Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie (Mt 11,28-30).

     Każdy dzień przynosi swoje troski i ciężary. Przejmujemy się pracą, rodziną, towarzyszy nam lęk o przyszłość. Czasem męczy nas nadmiar papierów, dziwnych rozwiązań prawnych, sankcji czy konieczność uwagi, by w jakimś dokumencie nie popełnić błędu.

     Codzienność potrafi zmęczyć i przynosi doświadczenie przeciążenia. 

     Jezus zachęca nas, byśmy w momentach utrudzenia, przeciążenia, zmęczenia codziennością chcieli przyjść do Niego, bo On może dać nam pokrzepienie. Może dać nam siłę, byśmy poradzili sobie z naszymi trudami. 

    Dom Jezusa jet otwarty dla każdego. Każdy może przyjść i znaleźć pokrzepienie. Często oczekujemy zdjęcia ciężarów, a On daje pokrzepienie, byśmy potrafili je udźwignąć.

1. Czy szukam pokrzepienia na modlitwie?
2. Co jest źródłem mojego zmęczenia, przeciążenia?

wtorek, 8 grudnia 2015

Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP

     Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, . Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga (Łk 1,26-30).

      Uroczystość przez wielu zupełnie niezrozumiała. Dziś zaczyna się także rok miłosierdzia ogłoszony przez papieża Franciszka. 

     Warto spojrzeć na dzisiejszą uroczystość jako szczególny dar miłosierdzia, przede wszystkim dla nas. 

     Doświadczamy zła. Dzieje się ono na naszych oczach. Generalnie jest potępiane. Ale tylko do momentu, kiedy to inni są źródłem zła. Kiedy my czynimy zło, potrafimy sobie łatwo wytłumaczyć: co w tym złego? kto na tym ucierpi? przecież nie ma w tym nic złego! W ten sposób nasze małe podłości, działanie wbrew sumieniu, przyzwalanie na egoizm, kłamstwo, hipokryzję przyczyniają się do pomnażania zła, które nas otacza w świecie.

     Czym jest Niepokalane Poczęcie? Niezwykłym darem, łaską udzieloną Maryi - Jej nie dotknął grzech. Bóg w ten sposób przygotowuje mieszkanie dla swojego Syna - godne mieszkanie.

     Nie potrafimy jednak tego daru zrozumieć, bo nie rozumiemy grzechu. Na ludzki sposób wielu stało się już dziś wolnymi od grzechu.
Grzech staje się przeżytkiem. Człowiek chce czuć się czysty, sprawiedliwy, dobrym, bez poczucia winy nawet wtedy, gdy popełnia haniebne czyny. Dlatego nawet samo pojęcie grzechu staje nie "niepoprawne" we współczesnym języku... Mówienie o grzechu nie leży w dobrym tonie. 

     I tak wielu bezgrzesznym, sprawiedliwym, niepotrzebującym łaski, Kościół otwiera bramy miłosierdzia roku jubileuszowego. W pozdrowieniu anielskim mówimy słowa: módl się za nami grzesznymi. Może warto na początku tego roku miłosierdzia poprosić Patronkę dzisiejszego dnia i całego adwentowego czuwania: Módl się za nami. Za nami, którzy niestety, nie jesteśmy grzesznikami, to znaczy nie zdajemy sobie sprawy, że nimi jesteśmy. Spraw, abyśmy się przekonali, że nie istnieje kategoria ludzi sprawiedliwych, do których, jak często mniemamy, należymy. Módl się za nami, byśmy chcieli skorzystać ze źródła miłosierdzia.

     Grzech rozpoznany, wyznany w sakramencie pojednania stawia nas we wspólnocie grzeszników, którym przebaczono. Grzech zignorowany przyłącza nas do grona "sprawiedliwych", którzy "nie mają z tym nic wspólnego" - z tym, czyli z Bożym miłosierdziem. 

1. Czy nie usprawiedliwiam popełnianego przez siebie zła?
2. Czy zwracam się ku Maryi w duchowej walce z grzechem?

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Poniedziałek II Tygodnia Adwentu - wsp. św. Ambrożego, biskupa i doktora Kościoła

   Pewnego dnia, gdy Jezus nauczał, siedzieli przy tym faryzeusze i uczeni w Prawie, którzy przyszli ze wszystkich miejscowości Galilei, Judei i Jerozolimy. A była w Nim moc Pańska, że mógł uzdrawiać. Wtem jacyś ludzie niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim. Nie mogąc z powodu tłumu w żaden sposób go przynieść, wyszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa. On widząc ich wiarę rzekł: Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy (Łk 5, 17-20).

      Człowiek sparaliżowany... Nie może o własnych silach się poruszać. Ale miał wielkie szczęście, bo miał przyjaciół, ludzi, którzy wiele dla niego robili. Przede wszystkim wiedzieli, że potrzebuje pomocy. Potrafili również rozpoznać tego, który może zaradzić na paraliż. 

      Niosą go do Jezusa. To nie było takie proste - wyjść na dach z noszami, rozebrać kawałek dachu cudzego domu, aby przez powałę opuścić nosze przed Jezusa. Mogli się nieźle narazić właścicielowi. A jednak dla dobra chorego człowieka podejmują ryzyko. 

     Nosze z chorym wylądowały przed Jezusem. A On, chociaż była w Nim moc uzdrawiania, On, który wszystko widzi, zdaje się nie rozpoznawać choroby. Nie dostrzega paraliżu. Zajmuje się czymś, czego ludzkim okiem nie widać, a przynajmniej nie rzuca się w oczy tak jak paraliż. Uzdrawia duszę. Tam jest prawdziwy paraliż. Ten zewnętrzny, bolesny - to prawda, jest jedynie znakiem duchowego paraliżu i spętania. Grzech tak mocno dotknął już serca, że jest sparaliżowane. I najpierw tam trzeba dokonać uzdrowienia. 

     Człowiek na noszach - bez imienia. Mogę być nim Ja, może nim być każdy. Sparaliżowani grzechem. Właściwie w matni, bez możliwości wyrwania się z grzechu. A On może uwolnić. 

     Ludzie, którym zależało na sparaliżowanym. Oni także nie noszą imienia. Każda wspólnota, grupka wierzących, że Jezus może dokonać uzdrowienia. Umieć zobaczyć, że ktoś potrzebuje pomocy. Umieć przynieść, zdobyć się na wysiłek, by dokonało się uzdrowienie.  Przywrócić godność człowiekowi, który został sparaliżowany przez grzech...

1. Czy wierzę, że Jezus może uwolnić mnie z paraliżu, grzechu, przywrócić mi godność?
2. Czy mam odwagę, by innym wskazywać na Jezusa, który może uzdrowić?

niedziela, 6 grudnia 2015

II Niedziela Adwentu

     Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni (Łk 3,1-2).

     Ówczesny świat. Potężny Rzym ze swoim cesarzem, namiestnik i kilku tetrarchów podbitej prowincji. Oto władcy, ci którzy stoją na szczycie świata. I w tę wielką historię świata wchodzi Bóg. Gdzieś na peryferiach imperium, na kawałku pustyni nad Jordanem Bóg kieruje słowo do Jana… Tak widzi to świat, to jego spojrzenie na wydarzenie, które było właściwie niezauważalne dla wielkich tego świata…

Ale Pan Bóg zaprasza nas do zupełnie innego spojrzenia. Owi wielcy, cesarz, tetrarchowie i namiestnicy to tylko tło, dość niewyraźne i mało znane, bo ileż możemy powiedzieć o tych, których Łukasz wymienia z imienia… Tło, które się zmienia... To tylko tło dla tego, co najważniejsze – w centrum świata nie stoją władcy. Centrum dziejów, tym co nadaje sens i wartość biegowi zdarzeń, nie stanowi ani władza polityczna, ani ta wielka uosobiona w Cesarzu, ani ta mniejsza, przedstawiona przez lokalnych panów, nawet kapłańska władza Annasza i Kajfasza nie stanowi centrum. Centrum wydarzeń, centrum ludzkich dziejów stanowi Słowo Boże…

To paradoks Ewangelii. Słowo zaczyna rozbrzmiewać na pustkowiu… Najważniejsze sprawy odbywają się na odludziu. Głosi je dość szorstki w obyciu człowiek, niezbyt przystający do stylu i mody obowiązujących w pałacach. Nie zna się na kompromisach i konwenansach, niespecjalnie dba o poprawność, jest kategoryczny w nauczaniu, wzywa do nawrócenia, do zawrócenia z drogi, która prowadzi donikąd…

1. Czy w centrum mojego życia jest Słowo?
2. Jak podchodzę do skierowanego do mnie Słowa?

sobota, 5 grudnia 2015

Sobota I Tygodnia Adwentu

     Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! (Mt 10,5-8).

     Jezus głosi Dobrą Nowinę o Królestwie. Nauczanie potwierdza znakami: chorzy odzyskują zdrowie, niewidomi widzą. 

   Jezus  wysyła apostołów, aby Dobra Nowina dotarła do najdalszych zakątków ziemi. Ale przed zleceniem tej misji Jezus się modli - Jego rozmowa z Ojcem wyraźnie pokazuje, że zadanie zlecone uczniom nie ma jedynie ludzkiego wymiaru. Udział w misji jest darem od Pana Boga i pochodzi z natchnienia Ducha Świętego. Misja Jezusa - ogłaszać bliskość Królestwa Bożego, poprzez słowa i znaki - takie same, jakich dokonuje Jezus. 

      Misja w pierwszym rzędzie została skierowana do Izraelitów, ale oni nie rozpoznali. Być może, gdyby Jezus pojawił się dziś wśród nas, sytuacja byłaby bardzo podobna. Zatrwożeni naszymi lękami, zmęczeni codzienną walką z własnymi słabościami i ograniczeniami, zdezorientowani, pełni wątpliwości, słuchający licznych opinii, które powodują jeszcze większy zamęt, skażeni materializmem przypominamy owce bez pasterza. 

     Jeżeli nie rozpoznajemy potrzeby Boga, jak Żydzi nie rozpoznali Jezusa, nie potrafimy również docenić tego wielkiego daru, jaki otrzymaliśmy w Chrystusie. Dlatego i nad nami lituje się Jezus, jak litował się nad tamtymi ludźmi i próbuje wnieść także  w nasze życie ŚWIATŁO, które ma moc rozświetlić nasz drogi. 

1. Czy rozpoznaję w codzienności obecność Jezusa?
2. Czy czuję się zaproszony do głoszenia dobrej nowiny?

piątek, 4 grudnia 2015

Piątek I Tygodnia Adwentu

    Gdy Jezus przychodził, szli za Nim dwaj niewidomi którzy wołali głośno: Ulituj się nad nami, Synu Dawida! Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: Wierzycie, że mogę to uczynić? (Mt 9,27-28).

     Dzisiejsza Ewangelia zwróciła moją uwagę na głośne wołanie skierowane ku Bogu. Dwaj niewidomi głośno wołają - ewangelista zdaje się być bardzo ostrożny w słowach. Oni krzyczą za Jezusem. Krzyczą tak samo, jak krzyczał Bartymeusz pod Jerychem, jak krzyczała Kananejka, domagając się pomocy. I Jezus pozwala się im wykrzyczeć. Jakby ich nie słyszał - idzie do domu. 

     Tak często zachowujemy się bardzo formalnie wobec Boga. Niemal jak wobec kogoś, kto spotykając nas na ulicy, pyta: Co słychać? A wszystko w porządku, dobrze jest... A serce krzyczy, że to nie prawda. Ale wobec Pana Boga nie wypada.  

     Jezus godzi się na nasz krzyk. Pozwala nam wykrzyczeć nasz ból. Dopiero potem pyta, czego tak naprawdę od Niego oczekujemy. Pyta, czy wierzymy, że On może zrealizować nasze oczekiwania. Ale najpierw chce, byśmy przyznali się do naszego bólu, abyśmy nasz ból wykrzyczeli. 

     Niewidomi wykrzyczeli swój żal, że nie mogą zobaczyć. Uwierzyli, że On może przywrócić im wzrok. I zobaczyli - pierwszym obliczem, jakie zobaczyli, było oblicze Jezusa. Dotąd tylko o Nim słyszeli, teraz mogli Go zobaczyć...

    Bóg pozwala wykrzyczeć człowiekowi swój ból, żal, złość, gniew. To człowiek często tłumi w sobie krzyk, który rozdziera jego serce, bo przed Bogiem nie wypada... Formalizm może również przeszkadzać na drodze do Boga.

1. Czy potrafię mówić z Bogiem o swoim bólu, złości, gniewie?
2. Czy potrafię okazać wobec Boga swój ból?
3. Czy wierzę, że On może mnie uzdrowić?

czwartek, 3 grudnia 2015

Czwartek I Tygodnia Adwentu - wsp. św. Franciszka Ksawerego

    Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki (Mt 7,21.24-27).

    Jedną z naszych cech narodowych jest na pewno umiejętność prowizorki. Jakoś to będzie, może się uda... Czasem wystarczy przypudrować, by dobrze wyglądało. Nawet z dumą potrafimy powtarzać, że prowizorki mają się najlepiej. Miało być na chwilę, a wciąż służy...

     Przypowieść Pana Jezusa przeczy takiemu podejściu do życia. Prowizorka prowadzi do katastrofy. Dom - życie oparte na prowizorce, na piasku, bez solidnego fundamentu, runie, chociaż doskonale przez jakiś czas będziemy maskować pęknięcia i niedoskonałości. 

     Zbudować życie na skale, na solidnym fundamencie, by potrafiło przetrwać burze. Tak nakazuje roztropność. Oprzeć życie na Bogu - podpowiada pierwsze czytanie: Pan jest wiekuistą Skałą! To budowanie na Skale to wypełnianie Jego woli.

     Problem zasadniczy to poznać wolę Pana.  A zatem trzeba słuchać. Nie wystarczy jednak samo poznanie - trzeba podjąć trud wypełniania woli Bożej. W ten sposób człowiek staje się sprawiedliwym - czyni to, co należy czynić. Wierność sprawiedliwości daje poczucie solidnego oparcia, jak mówi prorok Izajasz Bóg kształtuje charakter stateczny w pokoju. 

      Prowizorki, opieranie się na ludzkich zabezpieczeniach, które przypominają piaski, musi prowadzić do upadku. Prowizorka nie daje poczucia pewności, dlatego człowiek nie może być spokojny. 

1. Co jest fundamentem mojego życia?
2. W jaki sposób staram się rozpoznawać wolę Boga?

środa, 2 grudnia 2015

Środa I Tygodnia Adwentu

   Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów (Mt 15,37).

  Królestwo głoszone przez proroków  to królestwo, w którym będzie sprawiedliwość i zaspokojony zostanie ludzki głód. Jezus w dzisiejszej Ewangelii zbliża się ku potrzebującym, leczy chorych, naucza i karmi chlebem. I może to uczynić, ponieważ potrzebujący zbliżają się do Niego, wierzą w Niego i wykonują to, o co prosi. 

    Ale zatrzymałem się przy ostatnim zdaniu dzisiejszego Słowa. Mimo bogactwa pokarmu dla wszystkich starczyło i jedli do sytości, po uczcie zbierane są ułomki. Nie zostawiono nawet ptakom chleba, chociaż wszystko odbywało się w otwartym polu. 

     Szacunek dla chleba, o którym pisał kiedyś Norwid: do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba, tęskno mi, Panie... 

     Chleb można znaleźć na ulicy, w szkolnym koszu na śmieci. Zepsuty, wyrzucony. Boży dar, o który prosimy każdego dnia w modlitwie zostawionej nam przez Jezusa. Marnowana żywność, kiedy tylu ludzi wciąż cierpi głód. 

1. Czy szanuję chleb?
2. Jak spojrzą na mnie na sądzie ludzie umierający z głodu?

wtorek, 1 grudnia 2015

Wtorek I Tygodnia adwentu

     Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić (Łk 10,21).

     Jezus ogłasza i staje się uosobieniem Królestwa zapowiadanego przez proroka Izajasza: królestwa prawdy i życia, królestwa świętości i łaski, królestwa sprawiedliwości, miłości i pokoju.

     Ale świat żyje wartościami innego królestwa. To co świat manifestuje i jest widoczne na co dzień, to kłamstwo, ucisk, niesprawiedliwość, brak harmonii i pokoju. Wydaje się prawdą powiedzenie, że człowiek człowiekowi jest wilkiem. 

     Jest widoczne, że rządzący, mądrzy, ci, których nazywają znawcami kwestii ekonomicznych, społecznych i politycznych, nie potrafią stworzyć świata, w którym panuje pokój. I to nie może dziwić, bowiem królestwo zapowiadane przez proroków i urzeczywistnione przez Jezusa, nie jest dziełem "mędrców" tego świata.

     Kiedy decydujemy się przyjąć Jezusa jako Zbawiciela, możemy doświadczyć owocu Jego Królestwa. Adwent jest okazją daną nam po to, byśmy się zbliżyli do Jezusa w naszym ubóstwie i prostocie serca, a On napełni nas swoimi darami. 

1. Czy posiadana wiedza pozwala mi zachować prostotę serca?
2. Czy dziękuje Panu Bogu za otrzymane dary?

poniedziałek, 30 listopada 2015

Poniedziałek I Tygodnia Adwentu - święto św. Andrzeja Apostoła

    Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim (Mt 4,18-20).

      Na samym początku adwentu Jezus przez św. Andrzeja zaprasza nas do podjęcia wezwania. Każdy z nas ma jakieś własne jezioro - codzienność, która daje pracę, przynosi satysfakcję, radość, a czasem trud i smutek. Czasem, jak każde jezioro, jest spokojne i daje wytchnienie, a czasem wzburzone fale budzą niepokój. I w tę naszą codzienność wchodzi Jezus, jak wtedy przyszedł do Andrzeja. 

      Nie każe nam porzucić zawodu - Andrzej nadal będzie rybakiem. Ale tej codzienności, zwyczajnej i szarej nadaje nowy wymiar. Pozwala odkryć głębię. Codzienność staje się miejscem spotkania człowieka z Bogiem,

      Trzeba jednak zostawić sieci. To wszystko co krępuje, zniewala. Zostawić sieci, to również porzucić swoje ziemskie zabezpieczenia i otworzyć się na Tego, który zaprasza. Wyruszyć w drogę - ku Bogu, ku drugiemu człowiekowi i ku sobie.

1. Co mnie zniewala, krępuje, nie pozwala cieszyć się wolnością?
2. Czy moja codzienność jest miejscem spotkania Boga, drugiego człowieka, siebie?

niedziela, 29 listopada 2015

I Niedziela Adwentu

       Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten nie przypadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym (Łk 21,34-36).

  Adwent. Czas oczekiwania i modlitwy. Czas przygotowania, który wymaga zaangażowania. Czekanie nie może być biernym trwaniem. To bardziej bycie gotowym na Tego, którego się kocha. 

       Wystarczy popatrzeć na zakochanych. Ileż w ich oczekiwaniu na kochaną osobę przygotowań, napięcia, podekscytowania i nadziei. Każdy odgłos kroku powoduje, że krew płynie szybciej, wzrasta rytm serca. Spotkanie, wzajemne spojrzenie i bliskość rodzi radość. 

     Jakie jest nasze czekanie na Boga? Mój adwent - czas przygotowania na spotkanie. Jeżeli nie ma we mnie tego napięcia towarzyszącego zakochanym, czy jest we mnie Miłość do tego, który ma przyjść.

1. Jakie emocje wywołuje we mnie oczekiwanie adwentowe?
2. Czy jest we mnie tęsknota za Bogiem?

niedziela, 22 listopada 2015

Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata

      Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem?  Odpowiedział Jezus:  Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu (J 18,37).

     Słyszeliście? Co powiedział? Jakieś brednie.
Takie królestwo nie jest nikomu potrzebne.  Bo co to jest prawda? Marzymy o królestwie przywilejów, honorów, godności. O królestwie, które będzie strzegło naszych interesów, ambicji, naszego poczucia ważności i prestiżu, pokazania się wobec innych.

Króla waszego mam ukrzyżować? 
Poza cezarem nie mamy króla!!! Ukrzyżuj Go!!!

Jest nam niewygodny i On i Jego królestwo! 

     Problem polega na tym, że dla Króla nie jest ważne to, czy Jego Królestwo jest dla nas wygodne. Jemu nie chodzi ani o własną, ani naszą wygodę czy niewygodę. Jemu zależy na prawdzie. Prawdzie, która mimo kajdan na rękach w obliczu wyroku śmierci pozwala zachować wolność. 

    Jemu chodzi o prawdę – prawdę o Człowieku. Prawdę o Tobie i o mnie, o każdym z nas. Królestwo moje nie jest z tego świata. Nie próbuj go mierzyć ludzką miarą. Nie dasz rady. Nie wystarczy system wag, miar, ludzka geometria. Dlatego i dziś nie pasuje. I nigdy nie będzie, bo zawsze wychodzi poza obszar ludzkich wyobrażeń, ludzkiego egoizmu i wygody, ludzkiego wyrachowania i pragnienia splendoru. Nie jest z tego świata. 

1. Co mnie pociąga w osobie Jezusa?
2. Jaki jest mój obraz Chrystusa - Króla?

czwartek, 19 listopada 2015

Czwartek 33 Tygodnia Zwykłego - wsp. bł. SalomeiOczekiwali

    Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: O gdybyś i ty poznało   w ten dzień to, co służy pokojowi (Łk 19,41).

   Oczekiwali Go. Spodziewali się tak wiele od Jego przyjścia. A kiedy przyszedł, nie potrafili Go rozpoznać. Ich ziemskie oczekiwania, pragnienia i nadzieje rozminęły się z przyniesioną przez Niego Dobrą Nowiną. Pragnęli władzy, splendoru, bogactwa, walki z Rzymianami - pragnęli Królestwa pełnego potęgi i chwały. On głosi Królestwo pokoju, przebaczenia, wzywa do służby i ofiary. Bóg rozminął się z ludzkimi pragnieniami i oczekiwaniami.

      Jezus płacze nad miastem, które nie potrafi rozpoznać czasu swego nawiedzenia, odczytać woli Stwórcy. Nie jest pragnieniem Boga ziemska chwała człowieka, lecz jego zbawienie. I jest odrzucony. 

      Bóg jak Ojciec wobec dziecka ukazuje człowiekowi drogę życia. Nie może jednak zabronić dziecku innego wyboru. Może tylko nad człowiekiem zapłakać. 

      Historia Jerozolimy powtarza się w naszym życiu. Często nasze ludzkie pragnienia rozmijają się z tym, co oferuje nam Bóg. Człowiek pragnie władzy, luksusu, wciąż potrafi dzielić i skłócać. I nad nami Bóg może tylko zapłakać, kiedy nie rozumiemy, nie potrafimy przyjąć i odrzucamy Jego Królestwo, by realizować własne pragnienia.

1. Czy konfrontuje własne plany, marzenia, pragnienia z Bożym Słowem?
2. Czy w dokonywanych wyborach widzę ostateczny cel człowieka - zbawienie?

niedziela, 15 listopada 2015

XXXIII Niedziela Zwykła

     A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach (Mk 13, 28 - 29).

       Przemawiają do nas tragiczne obrazy. Oglądamy je w telewizji, czytamy i oglądamy na stronach gazet. Chociażby te ostatnie z Francji. One do nas przemawiają. Napełniają lękiem ludzkie serce. Rodzą pytania o bezpieczeństwo. Nie brak proroków odczytujących te wydarzenia w kontekście końca czasów. Niemal na naszych oczach realizują się apokaliptyczne wizje zawarte w Biblii: trzęsienia ziemi, powodzie, wojny.

A jednak Jezus wskazuje na coś zupełnie innego. Uczcie się od drzewa figowego… Drzewa, które nabiera życia. Drzewa, w którym zaczynają krążyć soki, drzewa, które zaczyna wypuszczać pączki i liście. To właśnie drzewo, które budzi się do życia ma nam mówić o Nim, o Jego przyjściu. Bóg nie chce zrezygnować z owoców, jakie każdy z nas powinien wydać. Jest cierpliwy. Czeka, aż przestaniemy zawodzić w oczekiwaniach. Kiedy staniemy się dziećmi nadziei. 

   Dla kogoś, kto swoją przyszłość zamyka w doczesności, katastroficzne wydarzenia są znakiem, że cały budowany świat się wali, wszystko zamienia się w kupę gruzu i to napełnia lękiem. Oto upada sens życia. 

     Chrześcijanin, wierzący, również dostrzega katastrofy, tragedie, zamachy, ale wydarzenia te nie mogą pozbawić go nadziei – nadziei zbawienia.

1. Czy jestem człowiekiem nadziei?
2. Czy dbam o jedność z Panem życia?

piątek, 13 listopada 2015

Piątek 32 Tygodnia Zwykłego - wsp. świętych Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna - pierwszych polskich męczenników

     Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona (Łk 17,33-36).

       Tracić życie - potraktować je jak dar dla kogoś. Nie próbować żyć dla siebie. 

    Dwóch ludzi. Wykonują tę samą pracę. Taki
sam wymiar czasu. A jednak jest różnica. Mają takie same możliwości. Stają przed tymi samymi pokusami. Jeden zaczyna kraść, drugi pokusę odrzuca. Wybiera uczciwość. 

   Innych dwóch. Ich przyjaciel doświadczył nieszczęścia. Jeden powie - to nie moja sprawa, mógł uważać. Drugi udzieli pomocy. Nieważne, że trzeba dać coś z siebie...

      Niby takie same warunki, możliwości, a jednak inna odpowiedź. Nie zawsze można to tak wyraźnie dostrzec. Wiele wyborów dokonuje się w ludzkim sercu. Pozornie nie ma różnicy, a jednak Bóg widzi więcej, niż człowiek. Dlatego nie dziwi, że jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony...

1. Jak traktuję swoje życie?
2. Czy nie oceniam zbyt pochopnie innych?

środa, 11 listopada 2015

Środa 32 Tygodnia Zwykłego - Wsp. św. Marcina z Tours

Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec (Łk 17, 15 - 18).

    Bóg upomina sie o wdzięczność. W świecie, w którym
wszystko wszystkim się należy, wdzięczność stała się cnotą nieco zapomnianą. Jeszcze czasem zdarzy sie, że ktoś powie "dziękuję", ale czasem również podziękowanie wypływa ze zwykłego wyrachowania - to się może opłacić. 

     Jezus upomina się o wdzięczność wypływającą z serca, spontanicznie. Wdzięczność, które każe zawrócić, nadłożyć drogi, dać coś z siebie. Jezus upomina się o wdzięczność, bo bez wdzięczności ludzkie serce nikczemnieje.

1. Czy potrafię okazywać wdzięczność?
2. Co skłania mnie do wdzięczności?

wtorek, 10 listopada 2015

Wtorek 32 Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Leona Wielkiego, papieża

    Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać (Łk 17,10).

     Różne zadania, obowiązki. Praca i dom. Można się wiele natrudzić. A jednak często zostaje niedosyt. Zawsze coś można było zrobić lepiej, może inaczej, szybciej, dokładniej, może przewidzieć skutki. Trzeba było zrobić - zostało wykonane. 

     Zwyczajna monotonia codziennych domowych i zawodowych czynności. Wykonywane niemal rutynowo, mechanicznie. Bo trzeba. Dobrze to znamy. 

     Jezus wskazuje jednak, że służba, owo wykonywanie codziennych obowiązków i zadań nie musi być udręką człowieka. Wystarczy zobaczyć wartość, jaka jest ukryta w możliwości usłużenia drugiemu człowiekowi. Wówczas zwyczajne codzienne prace zostają wypełnione miłością do człowieka. Zaczyna się dostrzegać wartość małych rzeczy. I te rzeczy cieszą. Nadają sens ludzkiej pracy i ludzkim dniom.

1. Czy potrafię bezinteresownie podejmować prace dla innych?


poniedziałek, 9 listopada 2015

Poniedziałek 32 Tygodnia Zwykłego - Święto Poświęcenia Bazyliki Laterańskiej

     Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo. Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus (J 2,19 - 22).

       Duma Izraelitów - świątynia. Już 46 lat ją budowali. Jeszcze nie została ukończona, ale już imponowała swoim wyglądem i wielkością. Na dziedzińcu pogan pojawiali się także ci, którzy chcieli popatrzeć jedynie na jej przepych, bo jako poganie nie mieli prawa uczestniczyć w kulcie. 

   Jezus wskazuje jednak na inną rzeczywistość, której nie potrafią zrozumieć ani Jego przeciwnicy, ani uczniowie. Oni zrozumieją te słowa dopiero po Jego zmartwychwstaniu. Jezus jest Świątynią - Miejscem przebywania Boga na ziemi. Nie ma innej, bardziej dosłownej, realnej obecności Boga pośród nas. 

      To w tej świątyni, jedynej i niezwykłej dokonuje się najpełniejsza ofiara - On sam ofiaruje się Ojcu za nasze grzechy. Ofiaruje się z miłością za człowieka, za każdego z nas. Świątynia przestaje być miejscem kupczenia, jaskinią zbójców - w Nim staje się miłą Bogu świątynią, w której składane są ofiary Bogu przyjemne. 

      On, który staje się miejscem objawienia Boga pośród ludzi, ukazuje nam również Boże Oblicze. Bóg w Nim staje się bliski człowiekowi - człowiek może odczuć Bożą obecność w świątyni. I wielu, którzy Mu towarzyszyli i dziś idą za Jego słowem, karmiąc się Jego obecnością doświadcza Bożej miłości i Bożej bliskości. 

1. Czy dziękuję Bogu za obecność Jezusa - Świątyni?
2. Czy świątynia pozwala mi odczuwać bliskość Boga?

piątek, 6 listopada 2015

Piątek 31 Tygodnia Zwykłego

    Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą. Na to rządca rzekł sam do siebie: Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu. Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: Ile jesteś winien mojemu panu? Ten odpowiedział: Sto beczek oliwy. On mu rzekł: Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt. Następnie pytał drugiego: A ty ile jesteś winien? Ten odrzekł: Sto korcy pszenicy. Mówi mu: Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił (Łk 16, 2b - 8a).

      Oto wali się cały świat nieuczciwego rządcy. Traci urząd. Do tej pory miał władzę, czerpał obficie z majątku swego pana, nie poprzestając na uczciwym zarobku. I wszystko się wydało. Nieuczciwość została ukarana. 

     Myliłby się jednak ten, kto tylko w rządcy dostrzegłby nieuczciwego sługę. Również dłużnicy są nieuczciwi. Godzą się na korupcję. Godzą się na sfałszowanie weksli i kwitów dłużnych.

      Pan nie pochwala nieuczciwości - ta została ukarana utratą urzędu. Ale jednak wyraża pochwałę dla roztropności nieuczciwych. Potrafili wykorzystać materialne dobra, aby zacieśnić ludzkie więzy. 

     I pod tym względem ludzie świata - ludzie nieuczciwi, ludzie szemranych interesów są postawieni jako przykład dla uczniów. Wykorzystywać dary, jakie się otrzymuje od Pana, także dobra materialne, by zacieśniać więzi z ludźmi. Nie zdobywać nieuczciwie dóbr - to nie zyskuje aprobaty i kończy się zwolnieniem z posady, ale uczciwie zdobytymi dobrami umieć się dzielić, by budować wspólnotę. 

1. Jak wykorzystuję dobra materialne?
2. Czy dbam o budowanie więzi z ludźmi?

czwartek, 5 listopada 2015

Czwartek 31 Tygodnia Zwykłego

     Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata z domu i nie szuka staranne, aż ją znajdzie. A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca (Łk 15, 8 - 10).

    Niebo świętuje. Świętuje wówczas, kiedy grzesznik wraca ze złej drogi, kiedy zwraca swoje kroki ku Bogu. 

    Łaska przebaczenia jest darmowa. Bóg nas zna i ofiaruje nam swoje przebaczenie, która wypełnia nasze serca radością. Wypełnia również radością Boże serce i każdego, kto współdzieli naszą radość. 

    Bóg szanuje ludzki wybór, ale nie pozostaje obojętny. Poszukuje człowieka, bo człowiek należy do Niego. Utrata człowieka sprawia ból. Wychodzi nam na spotkanie, możemy się oprzeć na Jego ramieniu. Nie zraża Go ludzki grzech, bród. Świętuje, kiedy człowiek wraca do domu.

1. Czy przeżywam radość po przystąpieniu do sakramentu pojednania?
2. Czy czuję, że Bogu na mnie zależy?